W 2001 roku kanadyjski pisarz Yann Martel napisał niezwykłą powieść.
Rok pózniej owa powieść otrzymała nagrodę Man Booker.
W 2003 roku poleciałam do Londynu i o książce usłyszałam. A właściwie to ją zobaczyłam. Zobaczyłam morze niebieskich okładek w mijanych księgarniach, w rękach pasażerów metra i autobusów, a w końcu w plecaku mojego przyjaciela. Zanim sama książkę zakupiłam minęły jeszcze 2 lata. Kolejny rok zanim się zabrałam za jej czytanie. Pełna entuzjazmu w pierwszej części, traciłam go w drugiej. Męczyły mnie obsesyjnie dokładne opisy. Zostawiałam więc powieść w połowie, żeby po kilku miesiącach do niej wrócić, a potem znowu porzucić.
Dokończyłam ją wczoraj rano (316 stron w 6 lat-zapewne rekord światowy ), a potem? Potem poszłam do kina...
Główny bohater filmu, tytułowy Pi, czyli Piscine Molitor Patel, nazwany tak na cześć basenu w Paryżu, opowiada pisarzowi historię, która zmieniła Jego życie. Jako mały chłopiec Pi mieszkał w indyjskim mieście Pondicherry, gdzie Jego ojciec prowadził zoo. Wychowany w wierze hinduistycznej, jako 14-sto latek zapoznał się z chrześcijaństwem i islamem i, próbując zrozumieć Boga przez soczewki trzech różnych religii, postanowił praktykować każdą z nich.
W wieku 16-stu lat Pi, razem z całą rodziną, wsiadł na japoński statek towarowy, który miał Patelów i ich zwierzęta przetransportować do Kanady gdzie czekało na nich nowe, dostatnie życie. W trakcie morskiej podróży statek trafił w oko potężnego sztormu i zatonął. Z katastrofy ocalał Pi, tygrys bengalski o imieniu Richard Parker, zebra ze złamaną nogą, hiena i orangutan.
Ostatecznie w szalupie ratunkowej został tylko Pi i Richard Parker, a film to epicka opowieść o walce nastolatka o przetrwanie na środku Pacyfiku. Walka długa, bo trwająca aż 227 dni. Relacje między chłopcem i dzikim kotem są skomplikowane. Jest strach, ale jest też miłość, współczucie i tolerancja. Pi musi karmić i poić tygrysa, żeby nie paść jego ofiarą. Musi go też szkolić. Razem z Pi, krok po kroku, widz uczy się przebywać w towarzystwie dzikiego kota. Ten niesamowity związek zajmuje większą część filmu i Ang Lee, po raz kolejny, daje dowód na to jak świetnie radzi sobie z pokazywaniem skomplikowanych emocji na ekranie.
Chociaż momentami film wydaje się ciut przydługi, a 3D nie spełnia, tak naprawdę, swojej roli, animacja, doprowadzona do doskonałości sprawia, że `Życie Pi` to wizualna uczta. Jedyna w swoim rodzaju, bo absolutnie magiczna. W tym filmie wszystko jest piękne: niebezpieczne zwierzęta, potworne sztormy, zabójcze fale , gwiazdy, wieloryb i mięsożerna wyspa. Temat przewodni tego filmu to wcale nie przetrwanie czy wiara w Boga, ale niezwykła przygoda filmowa. To hipnotycznie piękne dzieło kinowe, najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widziałam... Film dla tych, którzy pokochali książkę, bo jest jej absolutnie wierny i dla wrażliwców, którzy wierzą, że świat to nie tylko to czego możemy dotknąć. To film dla wszystkich tych, którzy wierzą. W magię, cuda, Boga...
Magdalena Milhoux
(ladylhoux.blogspot.com)
Zobacz recenzję książki:
http://creativemagazine.pl/prosta-historia-o-woli-istnieniaczyli-yann-martel-i-zycie-pi-recenzja,368
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...