Jakimi słowami można zdefiniować dobrą książkę? Jaka musi być, żeby zaspokoić potrzeby czytelnika? Zastanawiałam się nad tym i ustaliłam, że jeśli chodzi o mnie, to powinna spełniać pewne kryteria… Najpierw wymyśliłam sobie, że to musi być ksiązka, która wciąga, intryguje, potęguje napięcie, a momentami potrafi rozbawić. Potem uznałam, że musi to być coś, co będzie czytało się z przyjemnością, ale jednocześnie skłoni ku głębszym refleksjom. Aż wreszcie stwierdziłam, że powinna to być historia przesycona przygodami, z nieco poplątaną fabułą, nutą optymizmu i możliwością wielu interpretacji. I tak sobie myślałam, myślałam i myślałam. A na koniec doszłam do ciekawego wniosku. Każdą z tych cech posiada bowiem: "Życie PI" Yann Martel. Książka, której bym o to nie podejrzewała. Wydawać by się mogło, że nudna, ale w rzeczywistości po prostu wyjątkowa. To niezwykła opowieść o rozbitku dryfującym łodzią ratunkową po Pacyfiku w towarzystwie kilku dzikich, a do tego ekstremalnie niebezpiecznych zwierząt.
Główny bohater - Pi Patel, syn właściciela zoo mieszka wraz z rodziną w Indiach. Pewnego dnia wyrusza wraz z bliskimi w podróż do Kanady, niestety statek, którym płyną ulega uszkodzeniu i tonie, a mały chłopiec budzi się w niewielkiej szalupie na środku Oceanu Spokojnego w towarzystwie hieny, orangutana, zebry i tygrysa bengalskiego. Rozpoczyna się walka o przetrwanie wymagająca wytrwałości i determinacji. Pojawia się również motyw wiary, kwestia religii, rozważania na temat Boga i nie do końca racjonalne zakończenie. Jak informuje opis z okładki: "to książka, która przypomina, czym jest zwykła, głupia żądza życia, wiara we własne możliwości i radość czytania". Z pozoru zwykła lektura, a pochłania i tym, którzy spróbują się zagłębić w jej treść, ukaże swoje drugie dno.
Czytając barwne opisy, czułam się tak, jakbym była w samym środku wydarzeń. Zamykałam oczy i w wyobraźni przenosiłam się na fale oceanu, dryfowałam wraz z głównym bohaterem, a wiatr rozwiewał moje włosy... Oddychałam i cieszyłam się, że jestem, że żyję. Byłam zachwycona, dlatego polecam innym, żądnym przygód i dawki wrażeń, a także znudzonym życiem i tym, którzy czasem wątpią w siebie i otaczający świat - naprawdę warto. Powieść doczekała się ekranizacji. W kinach pojawił się film, w reżyserii Anga Lee, który swoją drogą otrzymał 11 nominacji do Oscara. Na pewno wybiorę się do kina. Zobaczę czy spełni moje oczekiwania, a nie ukrywam, po tak wspaniałej lekturze, są dosyć spore…
Aneta Wieczorek
Zobacz recenzję filmu:
http://creativemagazine.pl/zycie-pi-recenzja,248
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...