Po dekadzie pełnej krzykliwych, ciężkich platform i koturnów wreszcie powraca era super eleganckich szpilek. Z tej okazji Katherine Ormerod z magazynu Grazia rozmawia z człowiekiem, który o szpilkach wie wszytko, guru wysokiego obcasa: Manolo Blahnikiem.
Manolo Blahnik jest cały podekscytowany: palce poplamione tuszem, charakterystyczna, dwurzędowa marynarka z rozwianymi połami. Właśnie kończy szkice na nowy sezon, dopieszcza wzory i przewodniczy ekspansji marki, najintensywniejszej od 40-stu lat. Nic dziwnego więc, że nasłynniejszy projektant szpilek na świecie jest bliski paniki.
Mimo tego, że "Manolos" stały się obiektem globalnego kultu - Blahnik opowiada historię kobiety, która wytatułowała sobie na ciele Jego podpis – marka zawsze była nieco old skulowa, odrobinę za grzeczna na mega boom początków XXI wieku, który przekształcił kameralne firmy takie jak Jimmy Choo czy Christian Louboutin w kolosalne, multimilionowe biznesy. Ale tearz nadchodzi czas wielkich zmian i dla tego projetanta z Wysp Kanaryjskich. Marka, która zyskała międzynarodową sławę dzięki serialowi "Sex w wielkim mieście", może się pochwalić nie tylko dwoma nowymi butikami w Londynie (w domach towarowych Liberty i Harrods ), ale także tym, że po kilku sezonach nieistnienia na radarach mody, wraca na nie ze zdwojoną siłą. A dowodem na to są, między innymi, Rihanna i Victoria Beckham, które ostatnio rzadko pokazują się w butach innych niż "Manolos".
A jak sam Blahnik radzi sobie z całym tym zamieszaniem, pytam kiedy się spotykamy na wywiad w Jego nowej londyńskiej siedzibie? "To jest jak korporacja: odrażające!" biadoli Mistrz. Ale mimo faktu, że ekspansja i wielkie zmiany Go przerażają, nie ma wątpliwości, że Blahnik, to człowiek, który zakochany jest w swojej pracy po uszy. Zauważyła Go, legendarna już, Diana Vreeland w 1972 roku kiedy to zaprojektował swoją pierwszą kolekcję dla Ossie Clark. To była era platform w stulu unisex, ale Blahnik był wierny własnemu stylowi. "Próbowałem zaprojektować platformy, naprawdę próbowałem" , wyznaje, "ale, fuj! Były tak strasznie brzydkie, niemal jak meble dla stóp, wiedziałem, że nie były dla mnie. W związku z tym zacząłem projektować bardzo cienkie obcasy i kobiety je pokochały."
W Manolo Blahniku jest coś cudownie archaicznego. Może to Jego przekolorowane miny, może zupełnie przypadkowe żarty, a może, komediowa niemal, szczerość, która odróżnia Go od dzisiejszych, poprawnych politycznie, PR-owo przebiegłych projektantów. Weźmy na przykład Jego opinię na temat stylu: "Kiedyś zdarzyło mi się zaprojektować buty w obrzydliwej, odblaskowej zieleni z jeszcze obrzydliwszymi akcentami żółtego. Bardzo podobne można teraz zobaczyć w kolekcji Lanvin - te kolory są przerażające." Albo Jego gotowość do wyrażania kontrowersyjnych opinii, niby od niechcenia: "Nie przepadam za feminizmem. To jedyne zjawisko z lat 60-tych, które jest nieco przykurzone."
Jego szczerość nie raz wpakowała Go w kłopoty, na przykład ostatnio, kiedy francuski magazyn opublikował Jego niepochlebną opinię na temat Christiana Louboutina. A co tak naprawdę czcigodny projektant myśli o butach z czerwoną podeszwą i ich autorze?
"Dlaczego ludzie na siłę próbują zrobić z nas konkurentów? Jedna rzecz, której nie mogę znieść to osoby, które wymyślają różne rzeczy na potrzeby biznesu albo w celu uszczęśliwienia celebrytów. Jak dla mnie jest zbyt dużo takich marek. Można na przykład pojechać do Hollywood i kupić je tam za grosze. Są wszędzie."
Czy Mistrz Blahnik, którego styl i podpis są notorycznie kopiowane, rozważa wprowadzenie znaku firmowego, jak czerwona podeszwa u Louboutina? "Nigdy! Moim znakiem firmowym jest kobieta, która nosi zaprojektowany przeze mnie but. Kiedyś bardzo mnie wszystkie podróbki przygnębiały, ale teraz zupełnie mnie to nie obchodzi. Kiedy je widzę, śmieję się. To jest kopia, a nie Manolo Blahnik. O Nie!"
To czego potrzebują kobiety, twierdzi Blahnik, to więcej fantazji i magii, żeby lepiej mogły radzić sobie w dzisiejszym, pełnym zawieruch świecie. "Wystarczy popatrzeć na książkę "50 twarzy Grey`a". Kobiety zwariowały na jej punkcie. I dlaczego nie, myślę sobie, nie robi im to żadnej krzywdy. Fantazje sprawiają, że życie jest znośne". O emeryturze Blahnik nawet nie chce myśleć. "Uważam to za bardzo dziwne, że dożyłem takiego wieku. 69 lat to sprośna cyfra. Ale wziąż jestem ambitny, wciąż większy, wciąż lepszy. Chcę robić rzeczy, które mnie bawią. To trzyma mnie przy życiu." Jedyny smutny akcent mojej "randki z Manolo" to wspomnienie zmarłej niedawno, Jego ukochanej Anny Piaggi – ikony mody, prawdziwej ekscentryczki. "Anna była dla mnie więcej niż przyjaciółką. Czuję się jakby ktoś amputował kawałek mnie...". Kiedy nasza rozmowa schodzi na temat spuśćizny po Misrzu, Blahnik kwituje to jednym zdaniem, "Chcę, żeby pamiętano mnie jako kogoś kto dawał ludziom radość, kto ich bawił, kto nie był nudziarzem". W takiej musującej formie ten prawie siedemdziesięciolatek jest na prostej drodze do spełnienia swoich marzeń.
Manolografia:
(autorka artykułu, Catherine Ormerod, jest kolumnistką brytyjskiej Grazii; tekst pochodzi z indyjskiego wydania Grazii: grudzień 2012, na potrzeby Creative Magazine przygotowała Magdalena Milhoux)
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...