"Zbieracz truskawek" to thriller. Myślałam więc, iż znów będę mogła poudawać Sherlocka, bo oczywiście nie wpadłam na to, iż thriller to nie kryminał. Tymczasem książka ta jest o tyle nietypowa, iż właściwie od razu wiadomo, kto zabił. A giną młode dziewczęta: ich nagie ciała przypadkowe osoby znajdują w lesie. Wszystkie morderstwa popełnione są według tego samego schematu, wiadomo więc, że zabija ta sama osoba.
I tutaj byłam zadziwiona sobą. Współczułam nie ofiarom, a sprawcy: młodemu mężczyźnie, samotnikowi bez przyjaciół, właściwie bez rodziny, który szukał miłości: miłości, a nie pożądania. Chyba nie powiem za dużo jeśli dodam, że zabijał wtedy, gdy jego ofiary chciały od niego czegoś więcej niż spojrzeń i trzymania za rękę. Zabijał, gdy przestawał w nich widzieć anioły, a dostrzegał kobiety.
Naiwna jestem, wiem... ale współczułam temu psychopacie, który najpierw zamordowane opłakiwał, a potem szukał kolejnych.
I tyle o wątku kryminalnym, o którym nie chcę się za bardzo rozpisywać, żeby nie psuć przyjemności czytania. Odnoszę bowiem wrażenie, że w przypadku kryminałów/thrillerów lepiej jest, gdy o książce wie się mniej niż więcej. Muszę jeszcze jednak o pewnej rzeczy wspomnieć, która dała mi w "Zbieraczu truskawek" do myślenia.
Matka głównej bohaterki jest pisarką. Pisze kryminały. Jeździ po świecie, udziela wywiadów, mieszka w odrestaurowanym starym młynie i śpi na pieniądzach.
I tak sobie myślę, że może to jest jakiś pomysł na życie :)?
Aneta Starosta
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...