Kto by pomyślał, że książka kupiona na szybko, ot tak, do poczytania w pociągu, stanie się TĄ książką?
Po miesiącach czytania kryminałów w stylu retro (swoją drogą, uwielbiam takie!) potrzebowałam czegoś lekkiego. Napiszę dosadniej: babskiego! Nie zastanawiałam się długo – czasu nie miałam, pociąg stał już na peronie. Chwyciłam do ręki „Zagubione szczęście” Toma Wintera i pomaszerowałam do kasy.
Opis z okładki: Carol czuje, że jej nieudane małżeństwo jest pułapką bez wyjścia. Jak wiele kobiet, cały czas próbuje zadowolić innych, a tymczasem własne życie przecieka jej przez palce. Bierze więc papier, długopis i wypisuje swoje rozczarowanie w listach do... nikogo. Jednak trafiają one w ręce Alberta pracującego na poczcie w dziale niedoręczonych przesyłek. Staje się on mimowolnym powiernikiem jej sekretów i zwierzeń. Nie brzmi źle, prawda? Obawiałam się tylko jednego – typowego schematu. Wiecie, sfrustrowana kura domowa, zły mąż, jeszcze gorsze dzieci. A wszystko to w otoczeniu uroczego domu z ogródkiem.
Pomyliłam się. Na szczęście!
W tej książce jest coś, co chwyta za gardło. Chwyta bardzo mocno. Sytuacja, w jakiej znalazła się bohaterka, jej chory mąż. Jest bezradność i smutek starego człowieka. Człowieka, którego jedynym towarzystwem jest kot z zagipsowanymi łapami. Uwierzcie, nie sposób nie płakać. Mamy wizję świata, w którym człowiek staje się zbędny, bo szybciej i wydajniej pracują za niego maszyny. Smutne. I prawdziwe. Prawdziwe jak cholera!
Niełatwo jest określić nastrój książki. Autor zafundował czytelnikowi spektrum uczuć i odczuć. Żal przeplata się z empatią i wrażliwością. Jest złość, niedowierzanie i niesprawiedliwość. Autor w niesamowity sposób przedstawił historie bohaterów. W pewnym momencie złapałam się na tym, że bardziej niż smutek poczułam do nich sympatię. Zakończenie mnie zaskoczyło. Spodziewałam się czegoś innego. Czyżby autor poszedł na łatwiznę ?
To tylko moje odczucie.
Może się mylę.
Może tak było lepiej.
Może to było jedyne wyjście ...
Aneta Starosta
Ja również złapałam tę książkę na szybko. Mimo, że jest opisem raczej szarego i ponurego życia po przeczytaniu nie czuć smutku. Według mnie zakończenie jest... słabe. Nie podobało mi się, ale też zostało trochę niedokończone. Według mnie. Myślałam, że Carol ułoży sobie życie z Richardem. Do czasu wizyty na cmentarzu. Ale wtedy zakończenie też byłoby zbyt banalne. Według mnie autor mógł wymyślić coś lepszego i po przeczytaniu książki wiem, że byłoby go na to stać.
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...