Wstrzemięźliwość seksualna aż do ślubu: piękny akt miłości… czy początek końca?

Decyzja o odłożeniu seksu na „po ślubie” występuje równie często, jak osiemnastoletnie dziewice. W czasach odartych z intymności, przepełnionych doniesieniami o gimnazjalnych zabawach w „słoneczko” i zobrazowanych bielizną gwiazd (lub jej brakiem), pomysł „wielkiego oczekiwania” wydaje się co najmniej dziwaczny. A jednak są tacy, dla których gra jest warta świeczki – pikanterię zostawiają zatem grzecznie w kuchennych garnkach, a cielesne żądze zaspokajają romantycznymi spojrzeniami lub technikami, które pod seks jako taki się nie zaliczają. Wydawałoby się – idealny kontrast dla przesyconego seksem społeczeństwa. Niestety, jak to w życiu bywa, dobrymi chęciami piekło brukują. A czasem wypisywany jest nimi akt rozwodowy.

POCZEKAJMY, BO…
Czym właściwie kierują się pary, których nie rozumie zdecydowana większość społeczeństwa? Co jest tak istotnego, że znoszą pełne drwin spojrzenia, głosy krytyki czy niedowierzania? Przyjrzyjmy się temu z bliska.

  • Wiara

Ale spójrzmy prawdzie w oczy – nie taka, że chodzę do kościoła, bo inaczej babcia będzie zrzędzić przy obiedzie. Wiara, która nie pozwala motylom z brzucha przenieść się w inne okolice, musi być silna. Przesiąknięta przekonaniem, że seks przedmałżeński to wielki grzech, a o prawdziwej wartości związku świadczy umiejętność powiedzenia „nie” w najbardziej gorącym uścisku, gdy ręce kierują się już ku motylom. Dla wielu jest to absurd – dlaczego fakt sprawienia sobie przyjemności przez dwoje kochających się ludzi ma być grzechem równie ciężkim, jak powiedzmy, dotkliwe pobicie kogoś i zrabowanie mu plecaka? Cóż, nie nam oceniać.

  • Celebracja momentu „zero”

Inaczej uczczenie, świętowanie, delektowanie się najwyższą przyjemnością. Trochę jak zostawienie sobie batonika na moment po odrobieniu lekcji (opcja dla dorosłych – lampka, dwie, albo i pól butelki wina po całym tygodniu pracy). Seks ma być nagrodą, najwyższą rozkoszą, a jego doświadczenie wcześniej, niż przed ślubem, byłoby po prostu zwykłe. O tym, że czasem tracimy ochotę na wino, kiedy zbyt długo na nie czekamy, już za chwilę.

  • Sam ślub? To za mało!

Wiele par, które najpiękniejsze (i najbardziej męczące) chwile swojego życia ma już za sobą, podkreśla, że nie zmieniły one właściwie… nic. Budzimy się, jak się budziliśmy, kłócimy jak dawniej i nadal lubimy te same filmy. Niektórzy, pragnąć czegoś więcej, na „po ślubie” zostawiają wspólne mieszkanie. No i faktycznie, ślub coś wnosi – możliwość przytulenia się w środku nocy, kłótnie o odpryski pasty do zębów na lustrze i spokojne oglądanie filmu, bo przecież nikt nie spieszy się do domu. Jest inaczej – nie zawsze tak idealistycznie, jak byśmy chcieli, ale podsumowując – przyjemniej. Niektórym to jednak nie wystarcza – ślub ma zmienić wszystko. Jest więc mieszkanie po ślubie, jest seks po ślubie i w ogóle życie zaczyna się po ślubie. Bardzo, bardzo ryzykowne, ale o tym również – za chwilę.

  • On/ona nie ma wyboru

„Udowodnij, że mnie kochasz!” – nie czarujmy się, na tak duży dowód miłości czekają głównie panie. Panowie, którzy mimo wszystko decydują się na taki układ, mają dwa wyjścia. W pierwszym przypadku cierpliwie czekają, zawierając większą niż do tej pory przyjaźń z portalem pornograficznym i chusteczkami. W drugim - udają, że czekają, potajemnie znajdując ulgę u pań, które nie chcą dowodów miłości, ale darmowego drinka.

SPRAWA SIĘ RYPŁA
Są pewne szanse na to, że seks po ślubie umocni związek. Jednak jak twierdzą psychologowie i seksuologowie, istnieje duże ryzyko, że każde kolejne zbliżenie będzie… no właśnie, zbliżało – problem w tym, że nie do orgazmu, a do rozwodu. Dlaczego?

  • Treść żołądka zamiast motyli

Mówiąc inaczej – zwyczajność. Nie ma siły, by po trzech czy czterech latach związku czuć jeszcze to zakochanie i podniecenie, które towarzyszy nam na początku znajomości. Klapki z oczu opadają, ukazują się nam wady partnera. Nie ma tej magii przyciągania, która powoduje, że usta są opuchnięte od namiętnych pocałunków, a kolana drżą na jego widok. Ubieramy się elegancko do pracy, nie dla niego czy dla niej. Brakuje tego wspaniałego uczucia: „niech świat się wali i pali, ale muszę mieć Cię teraz”. Zamiast tego jest uroczysta kolacja, potem oczekiwany od lat kilku, magiczny moment. Tylko magii brak.

  • Ciężkie brzemię przyzwyczajenia

W naszej samozachowawczej naturze leży umiejętność przyzwyczajania się. Co więcej, lubimy to, do tego się przyzwyczajamy i trudno nam się… odzwyczaić. Weźmy teraz taką parę, która od trzech lat żyje bez seksu i niech mnie ktoś przekona, że nagle zwyczajnie zechce im się uprawiać seks co drugi czy trzeci dzień – o takiej to średniej mówią statystyki dotyczące młodych małżeństw. Nic z tego, może im się zwyczajnie nie chcieć – zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę punkt trzeci.

  • Fajerwerki? Nic z tych rzeczy, to tylko seks

Czego spodziewa się para, która czeka na „wielki moment” od co najmniej kilkunastu miesięcy? Zakładając, że żadne z nich dotąd seksu nie uprawiało? To oczywiste – wielkiego „wow”, porywu namiętności, fajerwerków rozkoszy, radosnej zabawy, wielokrotnych orgazmów na samo dotknięcie swoich nagich ciał i oczywiście spotęgowania wszystkich dotychczasowych żądz. A tu… dupa, dosłownie i w przenośni. Nie ma fajerwerków, jest zawstydzenie i nowość – niekoniecznie przyjemna. Odkrycie, że trzeba nauczyć się swoich ciał, że trzeba przełamać wstyd i delikatnie powiedzieć tej drugiej osobie, gdzie nam jest dobrze, a gdzie – niekoniecznie. Że czasem trzeba więcej czasu, by ciało było gotowe, więcej wysiłku w jego rozpalenie. Rozczarowanie sięga rozmiarów Mont Everest – to, na co czekaliśmy tyle czasu, okazuje się nie tylko zwykłe, ale bywa nieprzyjemne.

  • On chce czerwonych szpilek, ona świec i płatków róż

Czyli najgorszy scenariusz – odkrycie, że oboje są do siebie kompletnie niedopasowani seksualnie. On chce czegoś ostrego – w końcu czekał tyle, że mu się należy, ona oczekuje traktowania jak grecką boginię. Ostatecznie albo jedno się dopasowuje, cierpiąc cicho i marząc o seksie takim, jaki sprawiłby w końcu przyjemność, albo oboje obrzydzają sobie seks kłótniami na jego temat. Niestety, żadna opcja nie niczego wspólnego z oczekiwaniami…

CO ZA DUŻO, TO NIEZDROWO
Jedzenia, pracy, nauki, alkoholu i czekania na seks. Nikt nie mówi, że mamy iść do łóżka na pierwszej randce – ale trzeba się zastanowić, czy z kolei na pięćsetnej nie będzie trochę zbyt… późno.


Karolina  Wojtaś

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
sierota z Manhatanu (31.61.138.*)    |    20.01.2014 godz.15:11

Beznadziejny artykuł. do dupy, z seksem trzeba czekać aż do ślubu

  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata