Wjeżdżając na teren "Berlina Środkowego Wschodu" czułem, że mam oto do czynienia z miastem, które stanowi pomost między światem Słowian i German, między tragiczną przeszłością a cudowną nowoczesnością. Brakuje tu tej pogoni charakterystycznej metropoliom, jest za to harmonia oparta na budynkach, ludziach i sztuce rodem ze znajdujących się na rynku knajp.
"Wrocław od zawsze poddaje się ostatni" - śpiewał w piosence "Mars napada" Kazik Staszewski. Festung Breslau (Twierdza Wrocław) poddała się bowiem cztery dni po kapitulacji Berlina i dwa dni przed 8 maja 1945 roku (ową datę uznaje się za zakończenie II wojny światowej na terenie Europy). Zabawne jest to, że Niemcy postanowili wybudować tu lotnisko, mimo iż klęska zbliżała się ogromnymi krokami. Ta historia pokazuje, że los bywa nieprzewidywalny, a pycha kroczy przed upadkiem (dosłownie i w przenośni). Wrocław jest więc symbolem "absurdu wojny" oraz pewnego rodzaju sprawiedliwości dziejowej. Ta myśl towarzyszyła mi podczas wieczornego spaceru, stanowiącego swoiste preludium przed kolacją, którą miała przygotować D. Kiedy po zwiedzeniu jednego z wrocławskich parków usiedliśmy wreszcie w domu, wypiliśmy herbatę i wzięliśmy się za szykowanie planowanej na cześć trwającej od czasów licealnych przyjaźni uczty.
Z D. przegadaliśmy cały wieczór przy dobrym czerwonym winie. Powspominaliśmy szkole lata, obejrzeliśmy "Joba" ("Panie Darku, też możemy prosić?"), a także znaleźliśmy miejsce dla planów na przyszłość oraz tego, co nas wkurza we współczesności. Oliwki, przywieziona od naszych przyjaciół Słowaków "Studentska" i spaghetti - czego chcieć więcej?
Dzień drugi pokazał mi, że prawdziwym fundamentem naszej rzeczywistości jest bezinteresowna przyjaźń. Taka, która pozwala nie tylko się wzajemnie wspierać, ale również dostrzegać w drugiej osobie piękno, kobiecość, delikatność oraz tkwiącą gdzieś głęboko w oczach tajemnicę, być może nie do rozwikłania. Czekoladowe spojrzenie D. było potwierdzeniem tej tezy.
Kiedy spożywaliśmy obiad w jednej z tamtejszych restauracji, zadzwonił P., by zdać mi relację z wesela, na którym bawił się minionej nocy. Fajnie jest spędzać czas z wyjątkową osobą, którą znasz już dziesięć lat i jednocześnie rozmawiać przez telefon z "przyszywanym bratem", opisującym ci najfajniejsze chwile ze swojego życia. Trzecią "dobrą duszę" spotkałem kilka godzin później, ale o tym opowiem w kolejnym felietonie.
http://creativemagazine.pl/dobra-dusza,3967
Elvis Strzelecki
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...