Typ spod ciemnej gwiazdy, czyli czarny charakter w płynie…

- który flakon skrywa najwięcej czerni w czerni ?

Trudno nie zauważyć, że w ostatnim czasie świat oszalał na punkcie powieści “Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Księgarnie i biblioteki są wręcz oblegane, a w Hollywood podobno już nawet kręcą film, generalnie wokół lektury zrobiło się bardzo wiele hałasu. Z pozoru banalny temat – wątek miłosny mocno naszpikowany erotyzmem, a nawet perwersją, zyskał tak wielu zwolenników, że chyba nawet sama autorka nie spodziewała się takiego rozgłosu. Jednak nie tylko w świecie książek zrobiło się głośno…

W branży perfumeryjnej zapanowała bowiem moda na zapachy „noir”. Zaczęły wyrastać niczym przysłowiowe „grzyby po deszczu”. W 2012 roku na półkach perfumerii pojawiło się kilka nowości. Butelki co prawda o różnej zawartości i sygnowane innymi nazwiskami, ale posiadające jedną wspólną, jakże istotną cechę… W każdym przypadku, nazwa zapachu zawierała magiczne słowo „noir”. O co chodzi?

Zakazany owoc…
Kolejno powstały: Coco Noir marki Chanel, La Petit La Robe Noir – Guerlain czy Dahlia Noir – Givenchy. Przy okazji także perfumy, które są już na rynku jakiś czas i mają coś wspólnego z czernią, wyszyły na moment z cienia zapomnienia, np. Crystal Noir Versace, albo In Black – J. del Pozo. Skąd taka nagła fala popularności? Odpowiedź jest prosta – bo dawno nie mieliśmy czegoś takiego, w takim natężeniu. Być może gdyby pojawił się jeden zapach, przemknąłby niezauważony, ale premierę miało kilka, więc trudno było ich nie dostrzec i zachować obojętność.

Popularny polski raper (K.A.S.A) w jednym ze swoich utworów śpiewa, że „to co nas podnieca to się nazywa kasa”, a później, w dalszej kolejności dokłada jeszcze sex. Coś w tym jest, bo fenomen książki autorstwa E.L James właśnie na tym się opiera. Jak dotąd nigdy wcześniej nie mieliśmy w końcu okazji zetknąć się z taką dosłownością w sferze sexualnej jak teraz, jak na kartach powieści “Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Przypomnijmy sobie też wątek biblijny. Ewa miała do dyspozycji cały sad, a co wybrała? Jabłko, które było zakazane. Podobnie rzecz ma się z perfumami i czernią, nigdy przedtem przecież nie zaserwowano nam jednorazowo takiej dawki „mroku” w butelce. Jak widać pociąga nas i wzbudza nasze zainteresowanie to, czego nie znaliśmy, to co było tematem tabu i znajdowało się w sferze pełnej niedomówień, pytań i sekretów. Coś czego nie możemy mieć na wyciągnięcie reki. Największe emocje rodzi w nas to, co leży po tzw. ciemnej stronie.

Zapach dla czarownicy
Czy jednak rzeczywiście oczekiwania zostały spełnione? Zajrzyjmy do flakoników i uchylmy rąbka tajemnicy. Sprawdźmy czy faktycznie zawartość każdej butelki jest tak intrygująca i mroczna, że kilka kropel perfum potrafi uczynić z nas femme fatale, albo „czarny charakter” i dodać nam drapieżności. Upewnijmy się, czy kompozycja z gatunku „noir” w każdym przypadku jest przesycona czernią, czy jest tylko chwytem marketingowym… Oczywiście wszystko zależy od indywidualnego podejścia, od tego jak sobie każdy z nas wyobraża zapach czerni. Dla mnie to kompozycja pełna orientalnych aromatów, przypraw i kadzidła, dla kogoś może to być wariacja na temat róży, albo słodkie owoce i delikatne kwiaty. A jeszcze ktoś dorzuci do tego zestawu np. smołę, czy przypalone frytki. W końcu „co nos to opinia”. Warto jednak mieć na uwadze, że zamysłem producentów było, aby każdy z zapachów „noir” otaczał aurą niedostępności, był absolutnie wyjątkowy, mistyczny, wysublimowany i prowokował do granic możliwości. Przekonajmy się czy tak jest… Który spełnia te kryteria? Przetestujmy nowości i odkurzmy zapachy, które są z nami już kilka lat. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie: gdzie jest najwięcej czerni?

  1. La Petit La Robe Noir – Guerlain: wariacja na temat „małej czarnej”.
    Soczysty bukiet zapachowy złożony z wiśni i migdałów. Pojawia się też róża w smugach dymu i puszysta wanilia. Niestety zapach jest wtórny i pozbawiony mrocznego oblicza. Spot reklamowy jest po prostu śliczny, flakonik perfum fikuśny, a przy okazji ocierający się o prostą klasykę, szkoda, że zapach pozostaje tylko ładny. Owszem - miły, przyjemny, słodki, zalotny i uroczy, ale… wciąż tylko ładny i przy tym niespecjalnie „czarny”.
  2. Dahlia Noir – Givenchy:
    jedyne co wzbudza tutaj większe emocje i kontrowersje, to fakt, iż nazwa zapachu nawiązuje (choć podobno zupełnie przypadkowo), do historii głośnego morderstwa prostytutki o pseudonimie „Czarna Dalia”. Mamy kwiaty, słodką wanilię, odrobinę paczuli i nieco infantylnego, czerwonego pieprzu. Całość jest bardzo ładna, przyjemna, subtelna i bardzo kobieca, ale z mrokiem i czernią ma tyle wspólnego ile kwiatek z kożuchem, albo wół z karetą… Fali rozkoszy, czy eksplozji niecodziennych doznań, próżno szukać.
  3. Serge Noir – Lutens:
    jeśli sugerować się tą konkretną kompozycją, to mistrz Serge w sumie aż tak bardzo nas nie zawiódł, choć odbyło się bez owacji na stojąco. Jeśli jednak wziąć pod uwagę wcześniejsze dokonania (np. Ambre Sultan, czy Chergui) to jest jęk zawodu i pozostaje niedosyt… Mamy cynamon, zioła i nuty drzewne, ale mamy też wspomnienia o zdecydowanie lepszych propozycjach wielkiego Lutensa, dlatego tym razem bez szału.
  4. Boss Nuit – Hugo Boss: fajerwerków nie będzie!
    Delikatny, kobiecy, owocowy, z rozcieńczonym akordem kwiatowym i nijaką, drzewną bazą. Czerń pozbawiona swojej intensywnej, ciemnej barwy. Bez charakteru.
  5. Coco Noir – Chanel: niestety duże rozczarowanie, popłuczyny po wersji Mademoiselle (nazwa zapachu błędnie sugeruje odwołanie do wersji klasycznej z roku 1982) a w dodatku ulotne…
    Kwiaty w wersji retro, szypr i odrobina chropowatej paczuli, to za mało by odnieść sukces na miarę wcześniejszych kompozycji.
  6. Lady Gaga – Fame: w nazwie co prawda nie ma słowa “noir”, ale łatwo dostrzec, że cała konwencja skupia się właśnie na czerni.
    Kolor perfum jest czarny, w składzie zapachu możemy znaleźć owoce trującej belladony, a w reklamie i na plakatach również czerni nie brakuje. Spodziewamy się więc piorunującej mieszanki i doznań nie z tej ziemi, niestety czar pryska w momencie rozpylenia perfum w powietrzu, czy naniesienia kropel na skórę. Subtelny aromat owoców i…nic poza tym! Żadnych dreszczy, czy ciarek biegnących wzdłuż kręgosłupa, na skutek wybuchu emocji nie ma.
  7. Crystal Noir – Versace: “noir” w nazwie odnosi się tylko i wyłącznie do flakonu, a konkretnie nawiązuje do korka symbolizującego czarny kryształ.
    Zapach jest udany. Wibrująca, iskrząca gardenia, połączona z ambrą i odrobiną tuberozy, układa się w ciekawy sposób na skórze. Momentami można nawet odnieść wrażenie, że są akordy kokosa, a tego składnika nie ma w spisie nut. Biżuteryjny flakon dorównuje swojej zawartości. To perfumy godne uwagi.
  8. Sensuous Noir – Estee Lauder: róża na pierwszym planie.
    Esencjonalna, mroczna i odarta z niewinności róża otoczona paczulą. Dodatek pieprzu sprawia, że zapach nabiera głębokiego wyrazu. Jest ciekawy, pociągający, trochę kremowy, intrygujący i godny polecenia.
  9. In Black – J. del Pozo: to krótko mówiąc wiśnie w likierze z gorzką czekoladą w tle.
    Mroku, prowokacji i ciemności nie ma, ale za to można się delektować upojną słodyczą rozleniwiającej, alkoholowej nuty. Miły zapach, ale szczytowym osiągnięciem w dziedzinie perfumiarstwa nie jest, a już na pewno nie jest „In Black”, no chyba, że dla kogoś czerń ma spożywczy aromat nadziewanych czekoladek i cukru.
  10. Black – Kenneth Cole: „zbrodnia to niesłychana, Pani zabija Pana” - czyli klimat rodem z A.Mickiewicza, bowiem jest odurzająco i narkotycznie.
    Jest czerń w smutnym, nieco cmentarnym klimacie. Odurzająca mieszanka oparta na bazie fiołków i białych kwiatów. Zapach jest wilgotny,chłodny i melancholijny. Skojarzenia z nagrobkami raczej zniechęcają, ale...wszystko zależy od wyobraźni, więc warto spróbować.
  11. Bvlgari – Black: jest czerń!
    I w dodatku nie tylko w nazwie! Ogólnie można ten zapach podsumować jako połączenie aromatu przypalonych opon, z zapachem ciepłego asfaltu i słodką wanilią pobrzmiewającą w tle. Kompozycja jest subtelna i ciepła, nie zabija intensywnością. Ci dla których zapach czerni ma chemiczną twarz, ukształtowaną na podobieństwo smoły, czy gumy, będą z pewnością zadowoleni. Dodam, że swego czasu były to ulubione perfumy Angeliny Jolie, a jak wiadomo ta Pani charakteryzuje się raczej dobrym gustem (wystarczy z resztą spojrzeć na Brada Pitta).
  12. Black Orchid – Tom Ford: gorzka czekolada, ekskluzywne trufle i owoce skąpane w wytrawnym syropie alkoholowym.
    Zachwycające, mroczne otwarcie godne owacji na stojąco i w kolejnych odsłonach już mniej ujmujące kwiaty. Obiecujący początek działa na korzyść tych perfum i przemawia tym, że warto je poznać.
  13. Lancome – Magie Noire: nuta tajemnicy, las, zioła, czary-mary i hokus-pokus.
    Kompozycja, która do najmłodszych nie należy, a mimo to wciąż intryguje. To zapach z nutą tajemnicy, intrygujący i pociągający, ale zarazem odpychający, budzący niechęć swym specyficznym klimatem. Na pewno kontrowersyjny. Perfumy dla leśnej nimfy, złej wróżki albo czarodziejki. Niespotykany aromat, który w wyobraźni przenosi do innego świata. Dodatkowymi atutami są moc i trwałość zapachu.
  14. Black Cashmere – Donna Karan: tu mogę się posłużyć sloganem "stare, ale jare".
    Zapach idealny. Z gatunku tych, które się kocha do szaleństwa, albo szczerze nienawidzi. Tak może pachnieć zarówno upiorna femme fatale, jak i żądna krwi wampirzyca, czy stojąca nad swoim kotłem i rzucająca zaklęcia wiedźma. Znajdziemy tu różę, mód, przyprawy korzenne, kadzidło, trochę ziół, różę i aromaty drzewne. Całość jest niezwykła, poruszająca, mistyczna, wręcz perfekcyjna! Poszczególne fazy zapachu przeplatają się ze sobą idealnie, tworząc cudowny bukiet zapachowy, serwując wyjątkowe doznania i zarazem prawdziwą ucztę dla nosa. Niestety jest jedna, poważna wada, mianowicie dostępność. Jakiś czas temu zapach zniknął z półek perfumerii. Krążą opinie, że trafił do tzw. linii luksusowej, z kolei niektórzy twierdzą, że został całkowicie wycofany z produkcji. Oby to były tylko plotki nie mające odzwierciedlenia w rzeczywistości. Byłaby to wielka szkoda, gdyby taki perfumeryjny skarb odszedł w niepamięć. Dla mnie osobista porażka, a dla tych, którym nie było dane poznać tego zapachu, niewątpliwie wielka strata.

Z przymrużeniem oka
Reasumując, nie od dziś wiadomo, że „nie wszystko złoto co się świeci”, to przysłowie można także odnieść do świata perfum i parafrazując powiedzieć: „nie wszystko czarne, co się noir nazywa”. Moim skromnym zdaniem np. klasyk Diora – Poison z 1985 roku, czy tzw. czarna Coco marki Chanel z 1984 r. mają w sobie o wiele więcej magii i uroku, niż którakolwiek z wylansowanych niedawno propozycji „noir”. Cóż… Kiedyś największy nacisk kładziono na zapach, reklama i flakon były mniej istotne.

Składniki były staranniej dobierane, dbano o to, by piramida nut zapachowych została zachowana i starano się umiejętnie wyważać intensywność oraz trwałość zapachu. Proces tworzenia perfum przebiegał dokładniej i dłużej. I właśnie to boli najbardziej. Fakt, że w dzisiejszych czasach coraz częściej pierwsze skrzypce grają: wymyślenie nazwy, wygląd flakonu i kampania reklamowa, aniżeli sama kompozycja zapachowa. Napotykamy coraz więcej składników syntetycznych, aniżeli naturalnych, a co za tym idzie coraz więcej wtórnych, bezbarwnych kompozycji.

Miejmy jednak nadzieję, że to się zmieni i jeszcze kiedyś na rynku pojawi się perfumeryjna „perełka”, zapach na miarę legendarnego Shalimar Guerlain, nieśmiertelnego Opium YSL, czy słynnego Angel Thierrego Muglera. Inaczej nie pozostanie nam nic innego, jak tylko rzucić się w wir marketingu, udawać, że jesteśmy pod wrażeniem i nauczyć się przymykać oko, zamiast szeroko otwierać usta z zachwytu…


Aneta Wieczorek

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata