Każdy z nas coraz chętniej korzysta z prywatnych firm kurierskich. Nie dziwię się, gdyż utwierdziło się w nas przekonanie, że jaka by ta firma kurierska nie była, to i tak będzie lepsza niż poczta. Skąd takie przekonanie? Z doświadczenia.
Każdy z nas wysyłając jakiś przedmiot, z reguły stara się dobrze go zapakować. Zawijamy przedmiot w tysiąc szmatek, papierków, starych wełnianych sweterków, czy folii powietrznych. Organizujemy kulki styropianowe, gąbki lub zgniatamy gazetę aby wyłożyć nimi wolną przestrzeń wokół przedmiotu w celu amortyzacji podczas ewentualnego upadku.
Wszystko jest w trzykrotnie większym od przedmiotu kartonie, aby było wystarczająco miejsca do włożenia tam stosu śmieci. Po zaklejeniu kartonu, owijamy go w szary papier, często dwu a nawet trzykrotnie, choć i tak to nic nie daje. Oklejamy wszystko taśmą klejącą, zwracając szczególną uwagę na rogi paczki, bo to tam najczęściej dochodzi do zadzierania się papieru.
Ci bardziej ostrożni, pakują często w podwójne kartony, a każdy z nich wypełniają amortyzującymi śmieciami w postaci gąbek, papieru, waty, ciuchów a nawet pluszaków. Niektórzy tak przeżywają wysyłanie paczki pocztą polską i tak się o nią martwią, że najchętniej sami weszliby do kartonu, aby mieć pewność, że przesyłce nic się nie stanie.
Często przesadzamy, nie tutaj wątpliwości. Sami łapiemy się na tym, że napchaliśmy do kartonu tyle rupieci, że gdy odbiorca tę paczkę otworzy, nie będzie mógł odnaleźć w niej przesyłki. Jednak mamy ku takiemu zachowaniu powody. Ale o tym zaraz.
PRZY OKIENKU
Wreszcie! Dotarliśmy na pocztę i pani z okienka nerwowym ruchem rzuca nam plik karteczek z tuzinem okienek do wypełnienia. Siadamy i wypełniamy. Odbiorca, nadawca…. Numery telefonów….W przypadku niedoręczenia, zwrot do nadawcy: niezwłocznie…. Polecony, priorytet, potwierdzenie odbioru….. Wartość przesyłki, czyli ubezpieczenie. Tutaj jest przystanek. Myślimy, czy wpisać, a jak już to ile? Radzimy się pani z okienka, która odpowiada tonem dającym nam do zrozumienia, że to powinno być jasne dla nas jak słońce, że „jeśli nadawca nie ubezpieczy przesyłki, to my nie bierzemy wówczas żadnej odpowiedzialności za jej zaginięcie bądź uszkodzenie”. Po takim zdaniu, zawyżamy wartość przesyłki dwukrotnie, płacąc 5 zł za każde 50 zł jej wartości. Dodatkowo dopłacamy za priorytet, naklejkę „SZKŁO” i oczywiście za samą wagę paczki, która byłaby lżejsza, gdyby nie te „amortyzujące śmieci”.
Mimo to i tak wychodzimy spoceni. Nie tylko przez zmęczenie wypisywaniem pocztowych blankietów, ale przez nerwy, niepokój i zamartwianie się, czy paczka dojdzie cała lub… czy w ogóle dojdzie.
JAK JEST NAPRAWDĘ?
W rzeczywistości, Poczta Polska wszelkimi sposobami próbuje na nas zarobić. Nie bierze odpowiedzialności za nieubezpieczoną paczkę, zatem jak paczka zaginie i nigdy się nie odnajdzie, to generalnie możemy zapomnieć o jakimkolwiek odszkodowaniu. W sumie wydaje się to być logiczne, prawda? Jeden może wysyłać złoty zegarek dla ukochanej, a drugi książkę dla córki. Więc walka o odszkodowanie jest bezskuteczna, jeśli nie określimy wartości przesyłki podczas jej nadawania. Nie mamy żadnego dowodu na to, czy wysyłaliśmy coś o wartości tysiąca, czy dziesięciu złotych. Krótko mówiąc – jesteśmy na przegranej pozycji.
Co dzieje się w przypadku, kiedy nasza przesyłka – nieubezpieczona – została uszkodzona? Na przykład coś ją przygniotło podczas podróży, bądź wypadła dostawcy z rąk? Tutaj podobnie nie możemy walczyć o odszkodowanie. Dostawca mógłby przynieść nam zgniecioną jak naleśnik paczkę, lub nawet w progu naszego domu, skakać po niej na naszych oczach, a potem kopnąć ją z korytarza do pokoju, to i tak niczego nie moglibyśmy udowodnić, bo… przesyłka była nieubezpieczona.
A co z ubezpieczonymi przesyłkami? Tutaj jest nieco lepiej, jednak i tak nie mamy powodów do odetchnięcia z ulgą, bo dostajemy tylko tyle pieniędzy z odszkodowania, ile wpisaliśmy w ubezpieczeniu paczki. Więc jeśli ktoś wysyła bardzo drogi przedmiot, powyżej tysiąca złotych, ale nie chce przepłacać z ubezpieczeniem to bardziej racjonalne byłoby skorzystanie z prywatnego przewoźnika, który pieniędzy na przesyłkach nie zdziera. Poczta Polska jako instytucja państwowa, powinna być tańsza niż prywatny przewoźnik.
Tymczasem opłaty za gabaryty i wagę są większe, opłaty za ubezpieczenie również. Wiele do życzenia pozostawia również czas realizacji wysyłki, oraz jej bezpieczeństwo w podróży. Wszystko byłoby może i zrozumiałe, gdyby wysoki koszt jaki pokrywamy za nadanie, był równy jakości i rzetelności usługi dostawczej Poczty Polskiej. Za to przecież płacimy, prawda?
Mężczyzna wysyłający w czwartek rano paczkę , w której znajduje się złoty zegarek o wartości 500zł, chce aby jego kobieta dostała go do poniedziałku. Ubezpiecza paczkę, płacąc 50zł, za wagę 10zł, za priorytet 3 zł i opłata za stempel też około 3 zł. Dodatkowo dokupuje naklejkę „SZKŁO”, aby mieć stuprocentową pewność, że nikt jego paczką nie będzie rzucał i na niej siadał, dodatkowo szary papier, bo inaczej pani w okienku paczki nie przyjmie. W sumie wychodzi około 70 zł. Zaznacza opcję z potwierdzeniem odbioru, wpisuje numer telefonu swój i odbiorcy i wybiera opcję „niezwłocznego zwrotu paczki do nadawcy w przypadku niedoręczenia”. Wychodzi zadowolony i czeka. Jeśli paczka dojdzie na czas i bez szwanku, to cudownie. Kobieta się cieszy z zegarka i z tego, że Poczta Polska działa jak w zegarku. Ale oczywiście pozostają jeszcze inne opcje, od których rozgałęzia się milion wersji wydarzeń. Mianowicie – uszkodzona przesyłka lub niedostarczona/zaginiona. Tego możemy się spodziewać, a nawet powinniśmy.
Każdy z nas spotkał się z nieprzyjemnościami związanymi z PP. Nie ukrywam jednak, że tak samo wiele nieprzyjemności można spodziewać się ze strony prywatnych przewoźników. Nie faworyzuję jak widać żadnego z nich, ani też nie piszę wprost, że PP jest najgorsza. Z racji tego jednak, że PP istnieje dłużej , ma barwną historię i o wiele więcej opinii na swoim koncie – stąd moje przemyślenia. Nie namawiam nikogo, aby rezygnował z PP na rzecz prywatnego przewoźnika, pokazuję tylko ile można zaoszczędzić dokonując tego wyboru. Poczta Polska jest droga, a gwarancji na bezpieczeństwo paczki nikt nam nigdy nie da – nigdzie, więc po co przepłacać? Kurier jest na telefon, podjeżdża pod drzwi, jest tani, nie wymaga szarego papieru i nie musimy wypełniać tysiąca okienek, aby wysłać paczkę.
Karolina Kwiatkowska
Większej bzdury nie czytałem. Mi w 2017 roku za paczkę z zegarkiem, ubezpieczoną, z ostrożnie wyszło 20 zł - tyle co zwykłym kurierem.
Korzystam z usług Poczty Polskiej dość często. Jestem masowym nadawcą/klientem biznesowym. Wysyłam za pośrednictwem Poczty po kilkadziesiąt paczek miesięcznie. Oczywiście korzystałem również niejednokrotnie z usług prywatnych przewoźników. Nie wiem skąd autor wpisu wziął cennik usług Poczty, który jest szeroko i ogólnie dostępny na stronie internetowej owej instytucji. Najprostsze ubezpieczenie paczki to koszt rzędu 1 zł. i suma gwarancyjna to 50 tys. zł. Usługa "zadeklarowana wartość" do wartości 100 zł. przesyłki jest w ogóle bezpłatna, dopiero powyżej 100 zł. naliczana jest opłata i nie jest ona wcale wysoka, a na pewno nie wyższa niż u prywatnych przewoźników. Wypełnienie nalepki adresowej? No tak, tutaj to faktycznie - straszny problem. Oczywiście trywializuję. Zarówno u prywatnego kuriera, jak i na Poczcie wypełnić trzeba pola adresowe i kontakt telefoniczny do adresata, jak i nadawcy. Chyba dla niektórych ludzi to zbyt wiele, jak widać. Bardzo męcząca czynność, doprawdy...
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...