Indie pokochałam zanim jeszcze Je poznałam. Pokochałam Je miłością platoniczną, a co za tym idzie , totalnie bezkrytyczną. W drodze do "moich Indii" nie zdawałam sobie sprawy jak wiele skrajnie różnych oblicz ma ten kraj. Paulina Wilk w swojej cudownie plastycznej i bardzo mądrej książce "Lalki w ogniu" napisała : "Nie ma jednego hinduizmu, jednych Indii. Jest wielość pozbawiona najwyższej reguły." To prawda. Indie to wielki chaos, ale chaos uporządkowany, w którym każdy jakoś, nadal nie wiem jak, odnajduje swoje miejsce. Przygladając się Indiom mamy wrażenie, że patrzymy na wielki kopiec mrówek, gdzie miliard istnień zdaje się wciąż gubić drogę albo kręcić się w kółko, ale to tylko pozory. W tym wielkim kopcu każdy ma wyznaczoną rolę, a świetnie rozpisany scenariusz nie pozwala zapomnieć przydzielonych kwestii...
Indie bywają trudne i frustrujące. Bardzo łatwo Je znienawidzić. Ja podniosłam rzuconą mi rękawicę i podczas mojego pobytu tutaj staram się robić wszystko, żeby zamiast ulegać emocjom, a o te skrajne tutaj nietrudno, starać się Indie chociaż trochę zrozumieć.
Jedną z wielu twarzy tego kraju jest wszechobecny hałas. Tutaj nigdy nie jest cicho. Klimatyzacja buczy w ciągu dnia, wiatraki pod sufitem szumią w nocy, budowy pracują całą dobę, minarety rozbrzmiewają od 5-tej rano, hordy ulicznych psów szczekają po nocach walcząc o resztki na wysypiskach śmieci, papugi i pawie krzyczą wniebogłosy, nawołują zbieracze makulatury, uliczni sprzedawcy mioteł i kolekcjonerzy szmat, a temu wszystkiemu towarzyszą niemilknące klasony pojazdów wszelkiej maści.
Dla kogoś kto jest tutaj przejazdem to nie jest przyjemne doświadczenie, ale jeśli się w Indiach zechce zamieszkać, nie pozostaje nic innego jak się do tych wszystkich, pozornie wrogich, dzwięków po prostu przyzwyczaić. A klaksony? Klaksony trzeba zrozumieć.
Prawie każdy tutaj porusza się przy pomocy jakiegoś pojazdu mechanicznego. W nieustającej moto-rzece na drogach i dróżkach znajdziemy ciężarówki, traktory, samochody osobowe, riksze, motocykle i skutery. Ludzie "pędzą" z przepisową prędkościa 40km/h załatwiając swoje dzienne i nocne sprawy. Kodeks drogowy jako taki nie obowiązuje. Na drogach rządzi prawo silniejszego. Na samym szczycie motorowej piramidy są ciężarówki, na samym dole piesi, którzy muszą walczyć za każdym razem kiedy chcą przejść przez jezdnię. Niektórzy zmotoryzowani jeżdżą pod prąd, inni nie patrzą w lusterka, są też tacy, którzy nie uznają świateł drogowych i tacy, którzy zatrzymują się na środku jezdni, żeby, na przykład, odebrać telefon. W tym kotłującym się tyglu spacerują słonie, wielbłądy, krowy i stada kóz, na rozgrzanym asfalcie wylegują się półprzytomne z głodu i upału psy, dzieci bawią się w najlepsze w kurzu na poboczach, okaleczeni żebracy błąkają się jak duchy między samochodami, matki karmią niemowlęta. Chodniki są albo ich nie ma. Tacy ludzie jak ja , którzy gdzieś muszą wyprowadzać swoje psy, spacerują nierzadko środkiem jezdni. W tym całym rozgardiaszu trzeba się jakoś posuwać naprzód i próbować przeżyć. I tu wkraczają klaksony.
Trąbiąc, kierowcy informują innych użytkowników jezdni, że mają zamiar jakiś manewr wykonać, albo, że manewr wykonywać już zakończyli. Trąbią jak zblizają się do zakrętu i jak wyjeżdżają z parkingu, trąbią przed wyprzedzeniem i po wyprzedzeniu, trabią zmieniając pasy na jezdni. Trąbia w nocy, żeby uprzedzić o tym, że na jezdni są, i to w ruchu. Jeżdżąc z przeróżnymi kierowcami nie zauważyłam, żeby ktoś trąbił dla samego trąbienia, jak czytam w wielu relacjach z podróży do Indii. Klakson to nie jest symbol statusu tylko absolutna konieczność, mechanizm prewencyjny. Owszem, w niektórych samochodach są dwa rodzaje klaksonu, ale po to tylko, żeby jednym z nich zasygnalizować rozpoczęcie manewru, a drugim jego zakończenie. Te o wyższych tonach są przeznaczone dla drobnicy, te o tonach wyższych dla atobusów i ciężarówek. Każda riksza ma klakson trąbkę. Trąbki są kolorowe i wydają przedziwne dzwięki. To samo z ciężarówkami. Nie wystarczy już "tut, tut".Z ciężarkówkowego klaksonu często rozbrzmiewa cały dżingiel. Nie dlatego, że jeden macho walczy z drugim, ale dlatego, żeby łatwiej było dzwięk wyłowić z morza innych, podobnych. Na samochodach ciężarowych jest wręcz napisane: "proszę trąbić" (a wtedy zjadę ci z drogi).
Dlatego denerwuję się bardzo gdy ktoś pisze, że zmotoryzowani mieszkańcy tego kraju używają klaksonów, żeby się popisać. Tak łatwo przychodzi nam wydawanie osądów o innych. Jeszcze łatwiej stwierdzenie, że coś jest bez sensu. Zajęci własnym życiem, własnymi czterema ścianami i nieprzepartą potrzebą snu, kiedy inni starają się po prostu przeżyć kolejny dzień, zapominamy, że jesteśmy w innej części świata, która rządzi się swoimi prawami. Może czasami, będąc tutaj tylko przejazdem, warto spróbować te prawa zrozumieć...? Może warto otworzyć nasze głowy a zamknąć oczy i, żeby zobaczyć więcej sięgnąć tam gdzie wzrok nie sięga...
Mim
Chyba zrozumieć bezprawie, bo jak nie mają kodeksu drogowego, to prawa nie ma
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...