"Polka na Wyspach" - rozdział 5: 103 Pearscroft Road

- Dzień dobry, ja dzwonię w sprawie ogłoszenia. Bryśka "ubrała" się w swój najlepszy akcent.

Jakiego ogłoszenia? Damski głos po drugiej słuchawki był trochę zaspany, trochę przepity, a tak w ogóle to mało sympatyczny.

Bryśka tak bardzo potrzebowała lokum, że w ciągu kilku sekund pot zaczął jej ściekać po plecach z przejęcia.

- No w sprawie ogłoszenia ze "ściany płaczu". Szukam jednoosobowego pokoju do wynajęcia.

- A tak w ogóle to skąd pani jest? Z RPA? Kolejny raz ktoś czepiał się zaokraglonego "o" Bryśki. A tak się starała...

- Z RPA? Właściwie to mogę być i z Honolulu.

Cisza.

- Żartowałam, po prostu nikt nie może zlokalizować mojego akcentu. Jestem z Polski.

Aaah, ja też. Nie, to nie było logiczne, bo rozmawiałyśmy po angielsku, a babka brzmiała jak… Włoszka.

- Fajnie, ale tam mieszka mój brat.

- Pani brat? Aha, ale ja szukam samodzielnego pokoju. Czy to był jakiś okrutny żart? A może baba była na mega haju?

- No tak, tak. To jest dom, z trzema sypialniami, i teraz mieszka tam mój brat. Chodzi tutaj do szkoły i potrzebuje spokoju, więc szukam tylko jednej osoby.

Rewelacja, to ją właśnie pani znalazła.

- No nie wiem czy się pani spodoba…  Pokoik jest bardzo mały. Czy Bryśka dobrze słyszała ? Czy ta baba naprawdę chciała wynająć pokój ?

- Nieważne, proszę mi tylko powiedzieć czy można palić.

- Można, można, i jest też ogródek. Zresztą musi się pani dogadać z moim bratem. Proszę sobie zapisać jego numer telefonu i się z nim umówić. On pani wszystko pokaże. Ja nie mam czasu. Aha, pieniądze, £75 tygodniowo, też proszę płacić jemu. Ja, jak mowiłam, nie mam czasu, do widzenia.

- Dziękuję pani! Z nieba mi pani spadla! Wykrzyknęła podekscytowna Bryśka do ciągłego sygnału w słuchawce...

                                                                         * * *

Do pracy Bryśka nie poszła. Ze szczęścia pobiegła. No, nie do końca do samej pracy, ale do stacji metra. Wprawdzie  w połowie drogi musiała zatrzymać się na papierosa, bo wysiadło jej kolano, ale mogła ten wyczyn zaliczyć do codziennej gimnastyki.

Umowiła się z bratem "pani od pokoju" jeszcze tego samego dnia. Miał dla niej tylko godzinę.

Pojechała. Tylko, że wcale nie na Chelsea, bo Bryśka troszeczkę się zagalopowała myśląc, że za takie pieniądze mogłaby się załapać na kod pocztowy SW3 i być sąsiadką Kylie Minogue, Hugh Grant`a i Jemimy Khan. Ale Fulham też było niczego sobie, i do tego tuż za rogiem od King`s Road. Pasowało!

Dom był spory. Miał trzy sypialnie i salonik. Posiadał też dwa ogródki: jeden z przodu i jeden z tyłu. Trochę przerażały Bryśkę  drzwi wejściowe: szklane, z nadpsutym zamkiem, które można było otworzyć bez klucza, napierając na nie całym ciałem, ale przecież nie miała tam mieszkać sama.

Salonik miał ściany w kolorze majtkowego fioletu, starą, brązową kanapę, dwa fotele do kompletu, szklany stolik, atrapę kominka z grzejnikiem gazowym i ciemnoczerwone coś na podłodze, co znacznie pózniej okazało się dywanem. W oknie wisiały, purpurowe, błyszczące zasłony i stara, niegdyś biała, firanka. W przedpokoju królowały niebieskie płytki PCV. Był tam też sekretny schowek, taki w jakim spał Harry Potter, a tam magiczne liczniki na gaz i prąd, które uruchamiało się przy pomocy niebieskiej karty i czarnego kluczyka. Kartę i kluczyk systematycznie się nabijało, wkładało do liczników i można było sobie zobaczyć w małym okienku jak z każdym ugotowanym na twardo jajkiem uciekają ciężko zarobione funty. Przedpokój kończył się dużą kuchnią z wyjściem na… coś zielonego, ale o tym za chwilę.

W kuchni rozsiadła się mała, stara lodówka, średniowieczna kuchenka, całkiem porządne białe szafki, opisane już wcześniej niebieskie płytki PCV na podłodze i… spalone ściany w odcieniach żółci, różu i miętowej zieleni. Kolory minionego lata, ale w 2003 roku jakoś nie wiało od nich optymizmem. Był tam też zlewozmywak. Przy oknie, z widokiem na... No właśnie! Centralnym elementem kuchni były drzwi do ogródka, a właściwie, co się okazało po pierwszych oględzinach, wysypiska śmieci. Pod oknami leżały na kupie trzy stare materace, spod których wychodziły szczypawki. Zielsko sięgało pasa, a w nim , w artystycznym nieładzie, leżakowały stare akumulatory, połamany stolik, rama od roweru, opony samochodowe, jakieś szafki i mnóstwo butelek, puszek i innego badziewia. Nad tym całym urbanistycznym ugorem unosiła się, sielsko, anielsko, bialuteńka żyłka do wieszania prania. Aha, pralki w domu nie było, ale za to za rogiem była pralnia publiczna – cudowny wynalazek zachodniego świata.

Po minucie kontemplowania Bryśka stwierdziła, że to wszystko to pikuś, bo zostało jeszcze do odkrycia całe piętro. Schodów było dużo, właściwie dwie kondygnacje, ale Bryśka zawsze chciała mieszkać w domku z sypialnią na piętrze. Jej pokój, czytaj: dziupla, miał dokładnie 2m x 1.5m. Na ścianach była słodka tapeta: biała w różowe i niebieskie kwiatki. W jedynym okienku z widokiem na ulicę zawisła bialutka firanka i różowo - błękitne zasłonki. Na podłodze leżał dywanik z wyleniałych karakułów. Wzdłuż jednej ściany stało łóżko, wzdłuż drugiej komoda. Gabriela była zachwycona. Pokoik był przytulny, schludny i taki… strasznie tandetnie angielski.

Obok mieściła się sypialnia "pana brata". To było prawdziwe królestwo: podwójne łóżko, szafa, komoda, fotel, beżowa wykładzina, purpurowe zasłony i… zamek w drzwiach. Strefa "no go". Na pięterku była też pakamera po brzegi wyładowana gazetami i starymi gratami. Za pakamerą chowała się jeszcze jedna sypialnia, trochę większa od tej, którą wybrała Bryśka, ale strasznie obskórna, ze starymi dechami na podłodze i brudnymi ścianami, która sąsiadowała z toaletą. Łazienka też tam była. Różowa, z umywalką, wanną, i grzybem na ścianach.

Bryśka zapłaciła od razu za miesiąc z góry.

                                                                        * * *

Przeprowadzka nastąpiła bardzo szybko.

Bryśka, jak na zodiakalną Pannę przystało, przygotowała się do niej sumiennie: wybrała się do Hindusa i zakupiła kolorowy kubek na herbatę i podróżną suszarkę do włosów za £5.

W upalną majową sobotę Jack wrzucił jej walizkę do bagażnika i odwiózł Bryśkę do nowego lokum.

I tak zaczął się Gabrieli Roskiej długi i bardzo burzliwy romans z Londynem.


C.D.N


Mim

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata