"Polka na Wyspach" - rozdział 4: Polska Miss Havisham i cała zasmarkana reszta.

Po dokładnie 15 dniach nieustającej depresji i zajmowania małżeńskiej sypialni Zojki, nadszedł dla Bryśki czas na podjęcie decyzji: wóz albo przewóz. Jej bilet powrotny był jeszcze ważny przez kilka dni, więc musiała zastanowić się co dalej. Mimo hektoliktrów wypłakanych łez nie chciała wracać do Polski na tarczy. O nie, to nie było w stylu Gabrieli Roskiej! Zaczęła więc szukać jakiegoś lokum.

Zoja była bardzo gościnna i opiekowała sią Bryśką jak matka, ale mieszkała w północnym Londynie i codzienne dojeżdżanie do centrum było po prostu upierdliwe. Do tego mała Annie wołała na Bryśkę "owsik" i przy każdym posiłku, z godną pozazdroszczenia konsekwencją, rzucała w Bryśkę zabawkami. Wymagało to od Bryśki nie lada refleksu, ale i tak lalka bez jednej ręki lądowała w płatkach na mleku, pluszowa świnka w toście z dżemem, komplet kredek w kubku z herbatą albo, co było najbardziej upokarzające, w chwilach nieuwagi rozpuszczone jajko niespodzianka znajdowało lądowisko na świeżo umytych włosach Bryśki. Owszem, Bryśka nie ukrywała niechęci do dzieci, ale żeby aż tak? Prądem bohatera? Poza tym nie mogła już dłużej zabierać porannych zmian w knajpie tylko dlatego, że w nocnym autobusie śmierdziało rzygami.

Ruszyła więc dzielnie do pierwszego Hindusa, który sprzedawał mydło i powidło, i nabyła pięć kilo gazet z ogłoszeniami. Po czterech godzinach podkreślania i następnych czterech wiszenia na telefonie osiągnęła następujacy wynik: o studio mogła zapomnieć, bo nie stać jej było na depozyt; nie interesowały jej pokoje w tzw. polskich gettach, gdyż nie zamierzała się wieszać każdego dnia widząc hordy łysych głów i meneli pijących wódę na przystanku, nie interesowała jej też polska kiełbasa w sklepie; pokoje w pobliżu pracy były drogie i rentierzy nie zainteresowani wynajęciem na trzy miesiące, a w pokojach, które były tanie i dostępne na krótki okres czasu, obowiązywał absolutny zakaz palenia i przyjmowania gości (z tym drugim dałaby radę, bo miała tylko dwójkę znajomych, którzy i tak by jej nie odwiedzali, ale do papierosów była bardzo przywiązana i nie było mowy o ich rzuceniu).

Pozostawały jej więc dwa wyjścia: skorzystać z namiaru danego jej przez ucznia z Polski albo pójść pod "ścianę płaczu". Skorzystała więc z namiaru...

                                                                        * * *

Dom znajdował się na Notting Hill...

Biały, wiktoriański kolos z potężnymi kolumnami.

Pani, która, po półgodzinnym waleniu pięścią w okno przez Bryśkę, przywitała ją w ciemnym przedpokoju, nie miała nóg. Dom śmierdział stęchlizną, moczem i brudem spod paznokci. Siedząc ze starą, potwornie doświadczoną przez życie kobietą, pogryzając stęchłe ciasteczka i czekając na jej córkę, Bryśka czuła się jak w domu u Pani Havisham z "Wielkich Nadzieji". Oczami wyobrazni widziała jak staruszka któregoś dnia umiera i zaczyna śmierdzieć, bo córka ją odwiedzała tylko raz na tydzień, albo w nocy zakłada protezy i chodzi po domu jęcząc, albo, to było najgorsze, wyciąga spod poduszki zardzewiały nóż i zabija jednego lokatora po drugim. Bryśce zrobiło się jeszcze smutniej jak została oprowadzona po jej przyszłym "gniazdku" czyli dziupli z nierówną podłogą i oknem wychodzącym na betonową ścianę, przez które, gdyby tak się porządnie wychylić, to można było nawet zobaczyć podeszwy przechodniów. Stara, drewniana szafa, kuchnia we wnęce z tak niskim sufitem, że jajecznicę Bryśka musiałaby robić na klęczkach, umywalka w kącie z rdzawymi zaciekami  - to miała być Bryśki codzienność przez najbliższe 3 miesiące. Oględziny łazienki doprowadziły ją do łez… Uciekała stamtąd, nie pożegnawszy się nawet, jakby gonił ją sam diabeł.

                                                                         * * *

``Ściana płaczu`` mieściła się na Hammersmith, przy King`s Street, i była po prostu witryną małego hinduskiego sklepu, w której dwa razy dziennie pojawiały się setki ogłoszeń typu "dam pracę" i "dam mieszkanie". Pod sklepem koczowała grupa Polaków, około 50-ciu osób, głównie mężczyzn w wieku 20-60 lat. Panowie śmierdzieli potem, tanimi papierosami i prytą. "Kurwa" nie była ladacznicą, ale przecinkiem w kwiecistych wypowiedziach rodaków.

Bryśka zacisnęłą zęby, połknęła kolejną porcję gorzkich jak cholera łez i, na sztywnych nogach, podeszła do szyby. Mała różowa karteczka natychmiast przykłuła jej uwagę: "wynajmę jednoosobowy pokój na Chelsea".


C.D.N


Mim

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata