" Muśnięcie sukni kobiety czystej daje radość żywszą niż posiadanie kobiety łatwej" Jan Jakub Rousseau
Londyn, rok 2005:
"Mo, jesteś muzułmaninem. Powiedz mi, dlaczego one są zakryte od stóp do głów." - pytam się swojego egipskiego przyjaciela.
"Bo są brzydkie"- słyszę, i natychmiast zmieniamy temat.
Warszawa, Saska Kępa, jesień 2011:
po raz dziesiąty sprawdzam makijaż. Co pięć minut przeglądam się w lustrze. Tu się marszczy, tam odstaje, usta zbyt blade, rzęsy wciąż zbyt rzadkie. Zanim otworzę drzwi i zamknę je z drugiej strony chcę być tak blisko perfekcji jak to tylko jest możliwe.
Les Issambres, lato 2012:
50 basenów i 200 brzuszków, i tak codziennie. Do tego złota opalenizna. Chcę dobrze wyglądać w bikini. Chce się podobać nie tylko swojemu mężowi.
Indie, Hyderabad, codziennie od ponad roku:
włosy związane w koński ogon, jasny blond jest jedynie wspomnieniem. Męska koszula o dwa numery za duża. Stare spodnie z szerokimi nogawkami. Rozczłapane japonki. Makijaż - brak.
Indie to kraina macho, w której kobieta wciąż jest traktowana jako podgatunek, a przyjście na świat dziewczynki to dla wielu rodzin katastrofa, bo najpierw trzeba jej pilnować, a pózniej znalezć męża, zapłacić za wesele i odpowiednio wyposażyć. I mimo, że zmieniło się prawo, nadal wykonuje się tu tysiące nielegalnych aborcji żeńskich płodów. Dziewczynki giną bez śladu, a młode mężatki, skazane na usługiwanie bezwzględnym teściom, raczą się trutką na szczury albo giną w płomieniach po uprzednim oblaniu się naftą. Często ogień podkładają mężowie. Nic wiec dziwnego, że na 1000 mężczyzn przypada tylko 940 kobiet. I, mimo emancypacji, mimo tysięcy wykształconych i, pozornie niezależnych kobiet, w Indiach płeć piękna nadal pozostaje mniej lub bardziej atrakcyjnym meblem.
Takim meblem stałam się też i ja kiedy to w moim paszporcie, w wizie indyjskiej, napisano tłustymi literami: towarzyszy mężowi bez prawa do pracy. Powoli przyzwyczaiłam się do tego, że w urzędach jestem przezroczysta, że kierowcy rozmawiają wyłącznie z moim mężem, że menedżer naszego budynku nie komunikuje się ze mną tylko przeze mnie. Mogę z tym żyć. Nauczyłam się. W czym więc problem?
Brązowe, świdrujące oczy wbijają się we mnie ze wszystkich stron. To nie są rzucane ukradkiem spojrzenia, które łechcą kobiecą próżność i dodają pewności siebie. Tutaj męska uwaga parzy, irytuje, rozbiera do naga. Lubieżne uśmiechy i mlaskanie. Robią to nastoletni chłopcy, robią to też bezzębni starcy z nogami jak patyki. Męski wzrok osacza i sprawia, że nie czuję się komfortowo wychodząc na spacer z psem. To nabuzowani testosteronem przybysze z Marsa, z wysmarowanymi olejem kokosowym włosami sprawili, że wychodząc z domu zamieniam się w bezpłciową kukłę. Paraliżujące taksowanie doprowadziło do tego, że mijając grupę mężczyzn, pochylam głowę i spuszczam wzrok. To gwizdy i zaczepki nakazały mi zapomnieć co to spódnica i top bez rękawów. Mężczyzni w Indiach patrzą na mnie w zwierzęcy, bezwzględny sposób. Sprawiają, że coraz częściej wiążę na głowie bandanę, a czasem chcę po prostu zapaść się pod ziemię, schować i zapomnieć, że mam cycki. Jestem kobietą o bardzo jasnej karnacji w egzotycznym kraju. Normalnie świadoma swoich atutów, tutaj zostawiam je w naszym mieszkaniu na siódmym piętrze białego budynku, hołdując zasadzie: nie przyciągaj niepotrzebnej uwagi.
Przedwczoraj spotkałam przy windzie kobietę w czerni. Kiedy ja stałam jak słup soli próbując otrzepać się ze spojrzeń strażników, czarna "zjawa" trzymała głowę wysoko i nuciła coś pod nosem. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że to Shahi: młodziutka, śliczna muzułmanka z warkoczem grubym jak pięść, szczupłymi stopami i figurą modelki, która jest pokojówką w naszym budynku. Shahi przychodzi do nas w pasiastej tunice i wąskich czarnych spodniach. Na palcach bosych stóp ma srebrne obrączki. Zawsze uśmiechnięta, żartuje z nami i z chłopcami z obsługi. Ale jak wychodzi na ulicę zakłada abbayę, hijab i niqab.
"Shahi, powiedz mi, dlaczego?"
"Tak lepiej madam"
Przypomniałam sobie co napisała Quanta A. Ahmed, lekarka, autorka książki "In The Land of Invisible Women", o swojej pracy w Arabii Saudyjskiej, i co powiedziala mi Sagarika, młoda Hinduska, która nosiła hijab i niquab w ramach prowadzonego przez siebie eksperymentu psychologicznego. Zakrycie głowy czy twarzy, a często też całej figury, daje kobietom poczucie wyzwolenia z okowów surowych estetycznych norm współczesnego, bardzo przecież wymagającego wobec kobiet, świata. Uznawany przez tysiące za więzienie, zakazany w miejscach publicznych we Francji "welon" wciąż budzi kontrowersje. Ale bezkształtna, czarna suknia, czy zarywający głowę i szyję hijab to również indywidualny wybór bardzo wielu kobiet, które muszą żyć w zdominowanych przez mężczyzn społecznościach czy krajach, to droga do pewnego rodzaju niezależności i pewności siebie. To także oznaka wyjątkowości, piękności i czystości.
Może więc, tak znienawidzony przez połowę świata czarny muślin, to dla wielu kobiet, w odległych od nas i tak kulturowo innych miejscach, czasami jedyne wyjście, żeby zachować nieskalaną tożsamość rodem z Venus...
Mim
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...