Salomon Morel urodzony 15 listopada 1919 roku w Grabowie. Funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa w czasach PRL, a od lutego 1945 roku komendant obozu Zgoda w Świętochłowicach, gdzie w całym okresie istnienia obozu zginęło 1855 osób.
Do obozu kierowano osoby bez żadnych sankcji prokuratorskich, na podstawie decyzji władz bezpieczeństwa. W większości więźniami obozu byli Ślązacy oraz obywatele III Rzeszy, część więźniów stanowili również Polacy z tzw. "Centralnej Polski". W lutym 1949 roku Morelowi powierzono stanowisko komendanta Obozu Pracy w Jaworznie. Dziś wiadomo, że przez obóz przewinęło się prawie 10 tysięcy polskich dzieci.
30 września 1996 Salomonowi Morelowi postawiono dziewięć zarzutów, w tym ludobójstwa – pobicia, znęcania się fizycznego i moralnego, sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego dla życia i zdrowia więźniów. Nie poniósł żadnej kary. Do 2006 roku dostawał od polskiego rządu wysoka emeryturę z Biura Emerytalnego Służby Więziennej. Izrael odmówił wydania Morela polskim władzom.
Dlaczego piszę to wszystko we wstępnie do "Pokłosia"? Dlatego, że film ten stał się naszą kolejną kością niezgody. Podzielił Polaków na tych prawdziwych i tych nieprawdziwych. Tym wstępem chciałam udowodnić, że każdy naród ma swoich zwyrodnialców i wina może być tylko indywidualna. Wprawdzie nie widziałam jeszcze filmu o złych Żydach, ale wiemy przecież, że i tacy istnieli. Nie jest to jednak najważniejsze przesłanie filmu! Ten film bowiem nie jest filmem historycznym! Świadczą o tym przynajmniej dwa fakty, które mijają się z prawdą.
Pierwszy fakt: Pogrom Żydów w Jedwabnym był wymuszony przez hitlerowców i pod lufami niemieckich karabinów. W filmie nie ma takiej sceny, co oczywiście nie świadczy też, że nigdzie nie mogło tak być. Mogło, bo ogólne pozwolenie było. Po wojnie w Polsce masowo odradzał się mit głoszący, że Żydzi porywają dzieci i wysysają z nich krew albo zjadają je w całości.
Na kanwie tego mitu, można przeczytać wspaniałą powieść kryminalną Zygmunta Miłoszewskiego „Ziarno prawdy”. Z pewnością uwolniona od Niemców Polska, nie była krajem bezpiecznym. Oprócz terroru UB i NKWD ludności cywilnej groziły także morderstwa i grabieże ze strony żołnierzy radzieckich. W zdemoralizowanym wojną społeczeństwie szerzył się bandytyzm, a powszechny i niekontrolowany dostęp do broni, nasilał okrucieństwo przestępców. Zacierała się granica między walką polityczną a rozbojem – a Żydzi byli łatwym łupem. Uważano ich za słabych, pozbawionych oparcia we wspólnocie, zagubionych.
Drugi fakt. Konsultant historyczny filmu ujawnił, że pierwowzorem Józga Kaliny - głównego bohatera, był Zbigniew Romaniuk z Brańska, który w latach 80-tych wydobywał zniszczone macewy i restaurował je. Został potem przewodniczącym Rady Miasta Brańsk. Czyli skończył zgoła odwrotnie niż nasz bohater w filmie. I to jest prawda historyczna.
Zresztą nikt nigdy nie mówił, że film jest filmem historycznym! To jest dramat, kryminał i jako kryminał jest…dobry. Są moczary, ciemny las, jest zbrodnia. Klasyka gatunku. O czym, więc jest ten film? O dochodzeniu do prawdy i o tym, że może to być bolesne. O tym, że nie da się tego zrobić bezkarnie, bo w trakcie jej odsłaniania jedyny sprawiedliwy odkrywa zło we własnej rodzinie. "W swoim domu popytaj!" - usłyszy. O tym, że trudne czasy wywołują ukryte atawizmy, bandytyzm, agresję, pchają do zbrodni. O dwoistości ludzkiej natury.
Choć przeszkadza mi przedstawienie polskiej wsi jako zapyziałej i zacofanej, z samymi półgłówkami. Choć zupełnie nie rozumiem czym kierował się główny bohater (do końca właściwie nie wiadomo). Choć dialogi były dosyć drewniane, a symbole tak mało czytelne, to wciąż uważam, że warto ten film zobaczyć. Wprawdzie po seansie jest się wypompowanym, przejechanym, wypatroszonym, przetrąconym. Z mętlikiem w głowie, z ambiwalentnymi uczuciami. Z mnóstwem pytań i wątpliwościami.
Ale czy nie właśnie o to w tym chodzi? Żeby film zmusił nas do zajęcia jakiegoś stanowiska? Do refleksji? Może warto po seansie przekopać internet w poszukiwaniu „swojej” prawdy i wyrobić sobie swoje własne zdanie na ten temat? Może warto zapytać swoją babcie jak to było? Może to jest wspaniały wstęp do rodzinnej dyskusji?
To nie jest łatwy film na niedzielne, leniwe popołudnie. To nie jest film na którym się je popcorn i siorbie colę. To jest film o naszej przewrotnej naturze, która doprowadza nas do sporów, a nawet wojen. A wojna zmienia wszystkich i nie oszczędza nikogo. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że nic i nikt nie będzie w stanie nas podzielić tak, abyśmy musieli tą drugą i mroczną naturę ujawniać. Tylko obserwując co się teraz dzieje po „Pokłosiu” a wcześnie po Smoleńsku, nie jest to tylko nasze błogie życzenie? A może to nam chciał przekazać reżyser? Źe tak łatwo dajemy się podpuścić, że nie potrafimy się przeciwstawić złu, nie potrafimy bezboleśnie dochodzić do prawdy (patrz Smoleńsk). Może możemy się w tym filmie przejrzeć jak w lustrze i to nas tak boli? Czy warto się jednak wdawać w kolejną wirtualną wojenkę? Nie warto.
Moja ocena filmu; 8/10 jako ocena kryminału a nie filmu historycznego!
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...