Powracam do Was ze specjalnym felietonem. Powód? Chciałem opowiedzieć Czytelniczkom Creative o niezwykłych ludziach i miejscu, które odmieniło moje spojrzenie na świat. To pisadło chciałem również zadedykować moim nowym Przyjaciołom z różnych stron Polski. Nie będzie tu imion, nazwisk oraz ksywek - anonimowość to wszak podstawa.
Kiedy dostałem propozycję wyjazdu do Grecji, miałem duże wątpliwości. Uprawiając bowiem wolny zawód czułem, że nie będzie łatwo wygospodarować sobie czas na urlop. Na szczęście, moja kochana Szefowa pomogła mi dodając, że jeśli nie teraz, to kiedy, dzięki czemu mogłem dołączyć do moich bliskich i udać się do jednego z najpiękniejszych zakątków ziemi.
Podróż, jak to podróż - była męcząca. Jazda autokarem, nawet najwygodniejszym na świecie, jeśli trwa ponad dobę, nie jest czymś przyjemnym. Gdy dotarliśmy do Kokkino Nero, żar lał się z nieba. Myślałem, że wyzionę ducha. Wszystko jednak odmieniło się o 180 stopni, kiedy to na mojej drodze stanął pewien tajemniczy jegomość. Przypominał szamana z Wysp Pacyfiku. Po kilku minutach okazało się, że to nasz Rezydent. Dusza-człowiek, który swoimi kawałami rozbawił mnie do łez. Wiedziałem, że jesteśmy w dobrych rękach. Stamtąd udaliśmy się do malowniczej miejscowości Nea Agchialos na Riwierze Tesalskiej. Cudowne morze, na którym człowiek unosił się, podziwiając otaczające go góry, plaża jak z bajki i drzewa z oliwkami oraz mandarynkami - czego chcieć więcej? Mitologia nie kłamała - Grecja to prawdziwa kraina bogów!
Nigdy nie ukrywałem tego, że nie przepadam za imprezami oraz byciem w centrum uwagi. Mam bowiem swoje pasje i przestrzeń zarezerwowaną wyłącznie dla wąskiego grona osób. Kiedy jednak wszedłem na dach hotelu i zacząłem rozmawiać z moimi sympatycznymi sąsiadami zrozumiałem, że oto dobry Bóg mówi do mnie - to są twoi nowi bracia i siostry. Szanuj ich, kochaj i myśl o nich dobrze. Tak też zrobiłem. Wspaniali ludzie z Krakowa, Łodzi, Katowic, Warszawy, Jarocina i reszty Polski sprawili, że na nowo uwierzyłem w cuda. Często oczekujemy znaków, które mają nam zwiastować coś niezwykłego. Zatopieni w marzeniach o nadprzyrodzonych uniesieniach i wizjach zapominamy o tym, co najważniejsze. To wszak człowiek jest prawdziwym cudem! Najlepsze, co możemy na tej planecie zrobić to szukać dialogu. Ze szczerym wzruszeniem wspominam rozmowy z moją krakowską "teściową", królową parkietu, dla której czas się zatrzymał oraz innymi uczestnikami tej podróży. Głęboko wierzę, że to dla nas wszystkich nowy początek i mam nadzieję, że będziemy co pewien czas spotykać się w takim gronie, jeśli nie większym.
PS. Gdy już zostanę znanym pisarzem bądź gwiazdą rocka i zarobię na willę pod Berlinem, będziemy robić imprezy niczym Stonesi w latach swojej świetności (tu wujka Elvisa poniosła wyobraźnia, ale nigdy nie mów nigdy).
Na imprezie była jeszcze jedna osoba. Przemykała gdzieś niczym duch, sprawiając wrażenie, jakby to były zupełnie nie jej klimaty. Kiedy kilka minut później zniknęła, postanowiłem, że odnajdę ją i zabiorę na spacer nad morze. Księżyc bowiem tak romantycznie odbijał się w tafli wody, że nie skorzystanie z takiej okazji byłoby grzechem. Niestety była już chyba w objęciach Morfeusza i cały plan poszedł na marne. Dzień później jednak zauważyłem, że stoi gdzieś obok z walizką. Naturalnym dla mnie odruchem było chwycenie za nią i zniesienie jej na dół. Pamiętam, jak wówczas wyznałem tej dziewczynie, że żałuję, że nie poznaliśmy się wcześniej. Jej schowane za okularami niebieskie oczy lekko się zaświeciły, a na twarzy pojawił się delikatny, nieśmiały uśmiech. To właśnie intrygowało mnie w niej najbardziej. Ta tajemnica. Miałem wszak wrażenie, iż jest trochę nie z tej rzeczywistości, w pozytywnym tego wyrażenia znaczeniu.
Nigdy nie ukrywałem wdzięczności dla Stwórcy za to, że wyciągnął Adamowi żebro i stworzył z niego najpiękniejszą istotę we wszechświecie - kobietę. Tam na plaży było ich mnóstwo. Jakimś jednak cudem, w pamięć zapadła mi ta złotowłosa dziewczyna w dwuczęściowym granatowym kostiumie kąpielowym. Promienie słońca delikatnie muskały płatki jej skóry, a ona sama co pewien czas sięgała po książkę. Pewnie kiedyś powie mi jaką. Tak właśnie rodzi się inspiracja do pisania wierszy i piosenek. Mam jedynie nadzieje, że owa dama nie będzie mi mieć za złe tego opisu, a jej rodzice nie będą mnie ścigać listem gończym za miłe słowa o ich córce.
Południowcom zazdroszczę tej niezwykłej życzliwości i pogody ducha. Może to klimat, mentalność, sytuacja geopolityczna. Mimo wszystko jednak mam wrażenie, że to my, mieszkańcy tzw. Zachodu zaślepieni w pęd, korporacje, nowoczesne technologie i fast foody, jesteśmy leniami, bo nie chce nam się na chwilę zatrzymać i po prostu ze sobą pogadać. Duchowość to bowiem coś więcej niż religia, niedzielny obiad, spotkania, na których wypytujemy się wzajemnie o to, ile kto zarabia, kto z kim i kiedy weźmie ślub etc. Grecy nie mają obowiązku zagadywać turystów, machać im, mówić, gdzie można dobrze zjeść itd. Mimo wszystko jednak to robią. Ktoś powie - "to tylko marketing". Co za nonsens! Z takim myśleniem to lepiej w ogóle cofnąć się 20 lat wstecz!
Wyobraźcie sobie, że Wasi najlepsi przyjaciele zatrzymują Was na granicy ok. 01:00 nad ranem, proszą o opuszczenie ogarniętego senną mgłą autokaru i sprawdzają Wasze dokumenty. Niby normalka w chorych czasach terroryzmu i szaleńców. Czy jednak kilka rodzin oraz kolonia ze śpiewającymi radiowe hity nastolatkami mogą wzbudzać aż taki strach? Nie wydaje mi się, ale mimo czekania 4 godziny na kontynuację jazdy wybaczam naszym braciom od papryki i czosnku ten wybryk, wszak uświadomił mi on jedną ważną rzecz - wszystko jest relatywne i ulotne. Właśnie dlatego warto żyć, uśmiechać się nawet do największych ponuraków i skurczybyków. Zło samo się wykończy, bo jego paliwem jest smutek, a smutek to nic innego jak pustka. Radość, nadzieja itp. są pochodnymi dobra, światła. Takowe biło z pięknego greckiego słońca, które przez 10 dni pobytu w Nea Agchialos rozświetlało nam drogę. Brzmi patetycznie? Być może. Pewnym jednak jest, że dopełniło nas i pokazało, że nie ma wspanialszego uczucia niż odnalezienie grupy ludzi, która patrzy w podobną stronę. Próżno było szukać wśród nas fanatyków, ortodoksów. Zero stereotypowego podejścia, totalna otwartość, humor i ponadpokoleniowe porozumienie. Czy to wtedy, gdy z kolegą rozmawialiśmy o związkach i kobietach, czy to podczas jam session, które urządziliśmy sobie z naszym Rezydentem w hotelu. Pozwoliło mi to powrócić do pasji, którą jest śpiewanie. Choć Pavarottim nie jestem, to zawsze lubiłem to robić. Nieśmiałość jednak sprawiała, że celowo fałszowałem, by nikt więcej nie prosił mnie o publiczne wykony. Tym razem na szczęście było inaczej.
W życiu ważne jest, by mimo wszelkich trudności robić to, co się kocha i nie dać się schematom. Te bowiem tworzone są przez małych, zakompleksionych ludzików, którzy za wszelką cenę chcą sobie podporządkować innych. Cieszę się, że pokazaliśmy Grekom Polskę uśmiechniętą i przyjazną.
Kiedy mój kolega ze Śląska okrzyknięty "mistrzem tańca" zapytał mnie ostatniego dnia pobytu - "co po powrocie?", odparłem - "czas zacząć myśleć pozytywnie". Głęboko wierzę, że nic nie dzieje się przypadkowo. Każdy z nas ma takie swoje małe końce świata, wzloty i upadki. Ważne jest jednak, by umieć wstać i iść dalej. Jedni jadą na wakacje po to, by się opalić, drudzy, by znaleźć swoją drugą połówkę, a jeszcze inni, by odpowiedzieć sobie na ważne pytania dotyczące życia. Wierzę, że każdy z naszej ekipy odnalazł to, czego szukał i kiedy następnym razem się spotkamy, będziemy mogli głośno zakrzyknąć - "jest dobrze i będzie jeszcze lepiej!".
Wasz Elvis
w punkt :)
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...