Perfekcyjnie wkurzająca

Miało być o niemądrym pomyśle przedmałżeńskiej wstrzemięźliwości seksualnej – ale zanim laptop wpadł w moje dłonie, najpierw znalazł się w nich pilot, a zaraz potem dane było mi obejrzeć jeden z odcinków „Perfekcyjnej Pani Domu”.

I o tym postanowiłam napisać. Nie, nie będzie o oszustwach Pani Rozenek. Całkowicie rozumiem tę babkę – za kasę, którą otrzymuje, sama twierdziłabym, że piorę i prasuję gąbkę do mycia naczyń po każdym użyciu. Poza tym, nie czarujmy się – miał być show i wyszło świetnie. Co miała rzec nowa gwiazdka czystości, pytana za kulisami programu o to, jak jest naprawdę?

„Słuchajcie, to wszystko bujda, chyba was pogięło, że sprzątam w domu w sukience?”. Nie sądzę, by był to dobry pomysł, zatem jak wspomniałam – rozumiem kobietę i sama też bym taką fuchę wzięła, a co. Jednak oglądając ten program, zastanowiłam się przez chwilę, jak wyglądałoby moje życie, gdybym faktycznie postanowiła zostać Perfekcyjną Panią Domu wraz z wieloma radami z TVN-owskiej produkcji.

I stwierdziłam dwie rzeczy: po pierwsze, szykowałby mi się rozwód, po drugie sama siebie znielubiłabym do szpiku kości. Czyli byłabym najbardziej wkurzającą osobą, jaką znam. Dlaczego?

MUSZĘ KUPIĆ WIKLINOWE KOSZE
Fakt, faktem – wiklinowe kosze są cudowne. Naturalne, ładne, pasują do niemal każdego wnętrza. Lecz są też dosyć drogie – za kosz przyzwoitej wielkości, np. taki na bieliznę do prasowania, musiałabym zapłacić pewnie z 200zł. Dodając do tego z trzy małe koszyki na drobiazgi – do dziennego pokoju, dwa duże na szafę do sypialni, dwa do sypialni dla gości (zakładając w swym marzeniach, że go posiadam), wiklinową komódkę do łazienki… hm, chyba miałabym problem nie tylko ze stanem konta, ale też ze stukającym się w głowę Małżonkiem.

Ale co tam, zakładając, że chcę być idealna od już, teraz, szaleję i kupuję, Mąż w końcu wybacza. Przynajmniej na razie. Zahaczając o łazienkę. Wiklinowa komódka to oczywiście nie wszystko. Słucham rad z telewizji i kupuję trzy pojemniki do segregacji prania. Wchodzę do łazienki w moim jeszcze zupełnie nieidealnym m-3 i cóż, jeden ląduje po prysznicem, drugi na pralce, trzeci… no dobra, może na tej wiklinowej komódce. Przy odrobinie wysiłku w łazience zmieści się jeszcze ktoś, kto ma ochotę np. wziąć prysznic. Najpierw jednak musi oczywiście wyjąć pojemnik.

KUCHNIA, CZYLI DOMOWE PRZETWORY
Ok, widzę to tak. Wracam z pracy o godzinie 16. Nie, o 17.00, bo przecież musiałam wstąpić do hipermarketu po słoiki oraz stosowne zakrętki. Będę robiła powidła – nigdy co prawda nie miałam takich doświadczeń, ale kto nie próbuje...

Ignoruję złowieszcze spojrzenie Męża na widok kolejnych zakupów (sic!) i podążam do kuchni. Przy odrobinie szczęścia, daję radę zrobić 10 słoików i położyć się spać o godzinie 24. Właściwie nie powinnam, bo przecież stan kuchni jest daleki od ideału, ale jednak rano trzeba wstać do pracy. Jeszcze szybki prysznic – szlag, znów ten kubeł na pranie, pozbywam się resztek śliwek pod paznokci (też przestały być idealne, osad nie chce zejść) i spać. Bałaganem zajmę się jutro.

SPRZĄTANIE, CZYLI NAJPIERW MUSZĘ KUPIĆ SOBIE KILKA SUKIENEK I szpilki.
Patrząc na Perfekcyjną, powinnam być zadbana zawsze i wszędzie. I bynajmniej nie jest to złośliwość, wszak miało być bez wyśmiewania. Po prostu próbuję. Kupuję kilka wizytowych kreacji, prostuję włosy, które po bieganinie w pracy już straciły blask, poprawiam makijaż i ruszam do boju. Mam tyci, uroczy fartuszek, więc o sukienkę się nie obawiam. I rzeczywiście, przy zmywaniu naczyń i ścieraniu resztek z powideł udaje mi się pozostać w stanie nienaruszonym.

Problem pojawia się przy szorowaniu mleczkiem brodzika – nie chcąc jednak wyglądać na zaniedbaną, wrzucam zabrudzony ciuch do jednego z koszy. Na siebie zakładam kolejną sukienkę. Widząc moje umorusane czekoladą, pragnące się przytulić dziecko stosuję delikatny unik i zachęcam go do oglądania trzeciej bajki. Oczywiście, mam trochę wyrzutów sumienia, ale na boga, to druga sukienka – a poza tym roboty jest jeszcze całe ogrom. Muszę też wykombinować cokolwiek, co zakryje ślady po porysowanym parkiecie – pomysł ze szpilkami jest chyba ciut nietrafiony. Tylko czy można być perfekcyjną, nosząc kapcie do sukienki?

NIEPERFEKCYJNY MĄŻ
Okazuje się, że mój Małżonek, z którym do tej pory świetnie się rozumieliśmy, nie pasuje mi do mojego nowego wizerunku. Po pierwsze, zawraca mi głowę jakimś filmem. I ok, może zerknęłabym na co ciekawszy dramat, ale póki co mam go w codziennym życiu – moje ręczniki nie są złożone w żółwie.

Ignoruję więc wyrzuty Męża i składam w pocie czoła, powstrzymując się od wybuchu, gdy mój zaciekawiony dwulatek niweczy moje półgodzinne wysiłki. Puszczam mu bajeczkę i wracam do pracy. Kładąc się do łóżka, przytulam się do pleców Męża i myślę o Jego zachwycie, gdy jutro zrobię mu najpiękniejszy, najbardziej idealny piknik na świecie.

IMPREZA W PLENERZE, CZYLI JESTEM JUŻ NA DEBECIE
Wszak by było pięknie, musiałam znowu kupić kosz – oczywiście wiklinowy. Mężowi kłamię, że nabytek pożyczyłam od koleżanki (nie wiem, dlaczego żadna takowego nie posiada) i odganiam myśli o minusie na bankowym koncie. Wyjmuję kieliszki, talerze, pięknie podane bagietki. Od tachania wiklinowej walizy i ciągłego sprzątania nie mam już co prawda sił na jedzenie, ale potrafię się zmusić – wszak musi być idealnie. Trochę tylko denerwuję się, że maluchy skacząc po kocu stłuką któreś z naczyń, ale szybko mi przechodzi. Jest super…

Ostatecznie padamy w łóżku. Mój ślubny się mną zachwyca, co drażni mnie po pierwsze dlatego, że umieram z wykończenia, po drugie – że nie zachwycił się wystarczająco moim piknikiem, zarzucając mi kłamstwo z powodu kosza. Odganiam strach przed kontrolą konta i zasypiam w pościeli, którą zgodnie z zasadami powinnam wymienić już przedwczoraj. I tak można by mnożyć w nieskończoność. Podejrzewam jednak, że przy siedemnastej bajce puszczanej dziecku poczułabym, ze coś jest nie tak, ewentualnie zaświtałoby mi to na widok męża ściskającego nieperfekcyjną sąsiadkę.

Podsumowując – nie ma takiej siły, która zmusiłaby mnie choćby do próby bycia Perfekcyjną Panią Domu. Zdecydowanie wolę być nieperfekcyjną matką, która ma czas na zabawę z dzieckiem, nieperfekcyjną żoną, która jednak znajduje czas na małe co nie co i nieperfekcyjną gospodynią, jak pershing wrzucającą wszystko wszędzie na wiadomość o niespodziewanych gościach.

A sukienki… nie umywają się do dobrego dresu.

Karolina Wojtaś

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata