Gdzie są czerwone pantofelki? Nie ma. I dobrze, bo nowy film Disney`a ich nie potrzebuje. Zamiast brokatowych bucików mamy tutaj całą tęczę kolorów. Jest też James Franco jako Oscar Diggs. Niczego sobie. Czarownica Evanora (Rachel Weisz) jest świetna, po piętach depcze jej Michelle Williams jako Glenda, tylko Mila Kunis odstaje od reszty nie mogąc się zdecydować czy jest wiedzmą czy Kotem w Butach, ale to wina kostiumografa. Kunis można więc wybaczyć. Za piękne oczy. Zresztą wszelkie uchybienia: przegadany początek czy wyjątkowo kiepską muzykę, można filmowi wybaczyć, bo gwiazdą produkcji są efekty specjalne i to nie byle jakie, ale o tym za chwilę.
„Oz Wielki i Potężny” to prequel do „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” i jego akcja ma miejsce 20 lat przed podróżą Dorotki po żółtej, brukowanej drodze. Początek filmu to wprowadzenie w życie Oscara Diggsa, podrzędnego magika w małym, objazdowym cyrku i pierwszej klasy kobieciarza. Lądujemy w przygnębiającym, czarno-białym Kansas i z miejsca tracimy nadzieję na dobrą zabawę.
Dopiero kiedy Oscar wyprowadza z równowagi cyrkowego atletę, wskakuje do balonu i zostaje porwany do samego centrum tornada, produkcja nabiera tempa, a kiedy balon ląduje w Oz jesteśmy już całkowicie olśnieni. Tu 3D rozkwita razem z wielkimi kwiatami, które otwierają się przed naszym nosem. Jaskrawe kolory napawają radością i nadzieją na dużo, dużo więcej. A zaraz potem strumyczki zamieniają się w rzekę, a ta pędzi jak szalona i z hukiem, już jako wodospad, spada ze skały. Nareszcie! Jesteśmy w Szmaragdowym Mieście. Po drodze Oscar spotyka Theodorę (Mila Kunis), święcie przekonaną, że jest on potężnym czarodziejem, na którego czeka całe Oz, wybawcą, który uratuje mieszkańców ze szponów okrutnej wiedzmy. I tu zaczyna się kolorowa uczta , ale co serwują jako dania główne i deser nie zdradzę, żeby nie zepsuć przyjemności oglądania. A naprawdę jest na co popatrzeć.
Na przykład kostiumy, poza nieco nieudaną stylizacją Kunis, zasługują na szóstkę. Muzyki właściwie nie ma. Nie ma dla naszego ucha, bo zlewa się z obrazem i odpływa w niepamięć. Za to efekty specjalne... Są naprawdę fantastyczne, jak porcelanowa dziewczynka ze złamanymi nóżkami albo latająca małpka w niebieskim ubraniu kamerdynera, którą Oscar ratuje przed tchórzliwym lwem. Małpka o imieniu Frank staje się w ten sposób oddanym sługa magika i niestrudzenie dźwiga jego walizę pełną tanich sztuczek. Są też potwory, skrzydlate pawiany z ogromnymi zębiskami, wredne duszki z jeziora no i Munczkiny. Rozbrajające. A sam koniec, to tour de force kierowany przez przez Diggsa.
I mamy narodziny Czarnoksiężnika z Oz. Sprytne.
Wychodząc z kina wiemy, że było warto.
ocena: 5/5
Magdalena Milhoux
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...