Ona, On i wirtualny świat

Z pewnością niejedna z kobiet, która natrafi na ten artykuł, jest, była lub jeszcze nie ma świadomości, że będzie w związku z mężczyzną pochłoniętym przez komputer, internet i gry sieciowe. Nie będę wnikać głęboko w medyczne szczegóły dotyczące tego zjawiska. Słowem wstępu powiem tylko, że zjawisko uzależnienia od internetu/komputera, znajduje się w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych i ICD-10. W Polsce, stosuje się na to określenie, które zaproponował prof. Andrzej Jakubik, czyli Zespół Uzależnienia od Internetu (ZUI).

Jak rodzi się taki związek?
Żadna, że tak powiem nieskażona komputerowym maniactwem kobieta, nie zwiąże się z patologicznie uzależnionym mężczyzną. Jest to sprawa niewątpliwie jasna, gdyż pierwsze amory w takim związku nie miałyby prawa bytu. Randki, kino, kwiaty, wspólny obiad, czy kolacja... Nie. Co jedynie zaproszenie do domu i przedstawienie swojego środowiska -"centrum uzależnienia", aby potencjalna partnerka mogła poznać wirtualny świat, w którym jej nowo poznany towarzysz spędza dnie i noce, nazywając to "rozrywką", "hobby" i "zainteresowaniem".

Choć taka sytuacja też jest niepewna, z tego względu, iż gry sieciowe mają to do siebie, że akcja toczy się nieustannie, dlatego mężczyzna raczej nie będzie zachwycony obecnością kobiety, podczas ważnej bitwy, czy zorganizowanej akurat przeprawy przez tereny przeciwnika.... Przecież to wymaga skupienia, koncentracji i spokoju. W takiej sytuacji kobieta odwraca się na pięcie, pakuje uprzejmość do torebki, torebkę pod pachę i gna ile sił w pantoflach, byle jak najdalej od takiego gbura, który w wirtualnym świecie biega z maczetą przez bagna i lasy.

On pewnie nawet nie zauważy jej zniknięcia, bo trzaśnięcie drzwiami przytłumi ryk ogra, który właśnie wyskoczył zza krzaka... A czy taki mężczyzna zadzwoni chociaż? Cóż, jeśli bitwa przebiegnie pomyślnie i znajdzie się minuta na oddech, to o ile Zespół Kanału Nadgarstkowego nie doprowadził jeszcze do niedokrwienia ręki, to może i zadzwoni...

Choć znając życie - nawet przez myśl mu to nie przejdzie, bo przerwa w rozgrywce nie oznacza przerwy w opracowywaniu nowych strategii ataku...

Zdrowa kobieta szuka zdrowego mężczyzny i na odwrót. Dlatego związek z maniakiem komputerowym zaczyna się niewinnie i normalnie, bo oboje jeszcze nie wiedzą co ich czeka. Ona nie wie, jaki koszmar ją spotka, a on nie spodziewa się nawet, że niedługo jego palce będą wykonywały cały dzień ruch prostopadły do klawiatury...

Raczkowanie ku uzależnieniu.
Jedna z użytkowniczek forum netkobiety.pl napisała post zatytułowany "Miłość męża do gier większa, od miłości do żony" (post można znaleźć pod adresem: http://www.netkobiety.pl/t26385.html). Przedstawiła zwięźle proces, przez jaki przeszedł jej mąż od wspaniałego partnera do maniaka gry sieciowej. Jak opisuje, nic nie wskazywało na to, że rozegra się w jej życiu dramat.

Czytając wstęp do postu, nie mamy żadnych podejrzeń, wręcz rysuje się nam obraz szczęścia. Świeżo upieczone małżeństwo, dziecko w drodze, nowe, urządzone mieszkanko, wyrozumiała żona nie hamująca męża przed spotkaniami ze znajomymi, mąż z pasją i nagle sielanka kończy się, czar pryska jak ogromna bańka mydlana.

Pierwsze kroki męża na drodze do "nowej miłości" zostały postawione... tygryska_tg pisze: "Nadszedł dzień, w którym kolega podarował mu konto internetowe do takiej słynnej gry Warcraft. Mąż obiecał, ze będzie grał góra dwie godzinki dziennie i tylko, aż skończy się okres próbny. Zamiast dwóch godzinek siedział na tej grze całymi dniami. Trwało to miesiąc."

Zadajemy sobie pytanie, skąd nagle spadło na niego zainteresowanie grą sieciową? No skąd?

Z samotności? No nie, bo żonę ma, dziecko w drodze...

Z nudów? Też nie, bo pracuje porządny chłop.

Z braku rozrywki? Raczej nie, bo żona nie neguje spotkań z kolegami, nie hamuje przed pasją... Więc skąd? No jak grom z jasnego nieba. Możemy tylko doszukiwać się powodów, dla których abstrakcyjny świat nagle stał się dla drugiej osoby interesujący i bardziej atrakcyjny, niż prawdziwe życie. Niestety nie dowiemy się tego od osoby uzależnionej, gdyż ona nie potrafi określić co nią kierowało i dlaczego. Tymczasem problem zaczyna się pogłębiać.

Stadium ZOMBI.
Kiedy nasz partner przejdzie "etap próbny", zapozna się dobrze z grą, posiądzie podstawową wiedzę na temat jej działania, rozgrywek i pozna tajemne triki... To będzie jeszcze bardziej nią zainteresowany, gdyż wszelkie bariery, które są przed początkującym, on będzie miał już za sobą. Rozgrywka stanie się przyjemniejsza, bo palce będą już miały wdrożony system poruszania się po klawiaturze i sterowania myszką. Jego Panel Gry, będzie jak oaza spokoju, bezpieczeństwa i kontroli.

Dlaczego ZOMBI? Termin ten nie jest używany w nazewnictwie stadium uzależnienia od komputera, ale doskonale odzwierciedla stan fizyczny osoby uzależnionej. Co prawda nasz partner „nie zaraża się” grą poprzez ugryzienie w tętnicę i przedostanie się płynów ustrojowych do krwi, ale objawy towarzyszące obu procesom są podobne. Organizm, który ze środowiska codziennego, przechodzi nagle na tryb nocnego funkcjonowania, zaczyna się przeciwstawiać, gdyż pewne zachowania są na nim wymuszane.

Zacznijmy od pozycji. Niby siedząca, a jednak jakaś krzywa. Jego kręgosłup przyjmuje takie kształty, że tylko jednym kręgiem dotyka oparcia fotela. Głowa? Ociężała. I to tak, że pod jej ciężarem jabłko Adama spoczywa na torsie. Ręce – staw kulisty ramienny przestał wykonywać jakiekolwiek ruchy, pracuje tylko śródręcze i palce. Czasem staw łokciowy wykona jakiś manewr, zwłaszcza kiedy trzeba przełożyć rękę z myszki na klawiaturę, bo w drugiej ręce tak chrobocze w stawie, że lepiej jej nie ruszać, bo jeszcze się żona obudzi i awantura będzie, że hałas po nocy, spać nie można a rano do pracy.

Dalej weźmy potrzeby. Prócz potrzeby obrony oblężonego majestatu swojej osady, większych potrzeb nie ma. Jedzenie zostało zminimalizowane na tyle, że to co wpadnie w nocy z sufitu do jamy ustnej, starcza na cały dzień.

Na forum tygryska_tg napisała: „Zaczęły się problemy z jedzeniem (muszę go dosłownie zmuszać i wrzeszczeć, kładąc talerz gorącej zupy przed klawiaturą, lecz nim on się do tego dobierze, jedzenie zawsze jest zimne)”. Picie? Wystarczy przełykanie śliny. Czasem najdzie potrzeba snu, ale i jej łatwo się pozbyć na długo, dzięki kofeinie - drugiej miłości zaraz po uwielbianej grze.

No jest jeszcze wypróżnianie. Z tym bywa różnie. Jedni źle reagują na brak snu i paprochy z tynkiem z sufitu, dlatego odwiedzają wc raz na kilka dni. Zazwyczaj w pracy, żeby nie tracić czasu w domu. Inni z kolei mają zahartowany proces trawienny, który bez względu na warunki panujące w żołądku gorliwie produkuje enzymy. Tacy codziennie nerwowo przeżywają stratę czasu.

Higiena osobista. Tutaj sprawa jest ciężka, bowiem smród w niczym nie przeszkadza, nie spowalnia, nie ciśnie, nie wywołuje efektów ubocznych i jakby tego było mało, sami siebie nie czujemy, więc nie ma żadnego motywu, który miałby skłonić gracza do zanurzenia pięty w wannie. No chyba, że przypadek.

W końcu weźmy pod lupę samopoczucie. Wyczerpanie, otępienie, niechęć do codziennych, normalnych czynności, spowolnienie w myśleniu, blokady w mowie, brak skupienia, roztargnienie, problemy z koncentracją: „ja do niego mówię, a on zdaje sobie z tego sprawę dopiero po jakimś czasie” – napisała tygryska_tg.

Wreszcie nastrój: - monotematyczność : opowieści na temat gry i wirtualnych kolegów z osady, którzy zwierzali się ze swoich problemów – „wiesz, gra z nami taki Krzychu, który niedawno się rozwiódł…” - ekscytacja wygraną: strategia wroga była słaba – „tamci nie mieli z nami szans, roznieśliśmy ich, mówię ci…”, - wzmożona nerwowość: na przykład gdy kobieta sprząta – „nie machaj mi ścierą po monitorze, nie widzisz, że gram? Kobieto opanuj się, przecież nic nie widzę!” I wiele innych… Jak więc widać, od naszego uzależnionego partnera tylko krok do Zombi i rzut beretem do poważnego uzależnienia, powodującego problemy nie tylko zdrowotne, ale tragedie w życiu osobistym, małżeństwie, pracy, szkole…

Dlatego wszelkie działania mające na celu odciągnięcie go raz na zawsze od gry, jeśli nie nastąpią w tym stadium, to w późniejszych mogą zakończyć się fiaskiem.

To nie jest referat medyczny, więc dalsze opisy przebiegu uzależnienia nie są potrzebne. Poza tym każdy z nas wie, że stan uzależnionego się pogarsza, a nie polepsza. Co za tym idzie? Sprzeczki rozrastają się do poziomu awantur, pojawia się agresja: talerze, krzesła i patelnie (broń Boże monitor, czy klawiatura!), rodzina zostaje odstawiona na margines, a nawet spada z tego marginesu i turla się po skalistych zboczach w dół wulkanu zanim ten wybuchnie. Wszystko ulega pogorszeniu. Nasz mężczyzna już nie sypia, on lewituje ponad łożem coraz bliżej sufitu (może w końcu wymieni żarówkę?). Znajomości się urywają, koledzy nie dzwonią. W pracy gorsze wyniki – brak premii, a nawet mniej niż zwykle, bo szef się rozmyślił i cofnął premię sprzed roku. Żona krzyczy, płacze, odcina kable, wyłącza prąd, wyrzuca ciuchy mężczyzny za drzwi albo znika na kilka dni próbując wywołać w swoim partnerze jakieś emocje i sprowokować trzeźwe reakcje.

Jaki jest koniec?
Tego nie napiszę. Może być różnie. Wiem tylko, że nie warto poświęcać swojego czasu na coś, co nigdy nie da ciepła jak żona, nie obdarzy uśmiechem jak dziecko, nie poklepie po ramieniu jak przyjaciel i nie pogładzi po głowie jak rodzic. Budując relacje w wirtualnym świecie, człowiek wyzbywa się emocji podtrzymujących więzi w prawdziwym życiu. Może nie tyle wyzbywa się, co je morduje.

Pół żartem, pół serio opisałam tylko wyrwane z życia ludzi skrawki ich problemów. Problemów z osobą pochłoniętą przez inny świat. Dodam jeszcze, że sytuacja czasem bywa odwrotna – kobiety również popadają w takie nałogi, jednak mężczyzn z tym problemem jest więcej. Niech żaden nie czuje się urażony. Miliony „zapracowały” na takie statystyki, stąd kobiet się nie czepiam. Zatem czy warto?

Każdy członek wirtualnej społeczności, który poświęca jej choćby kilka godzin każdego dnia przez ostatni miesiąc, niech położy rękę na sercu i odpowie szczerze na pytanie, czy nadal ochota spędzenia czasu z ukochaną osobą i rodziną jest silniejsza, czy może już osłabła…?

Na koniec jeszcze zacytuję tygryskę_tg: „Jak wygląda moje życie od dnia ślubu? Siedzę sama cały dzień i noc w domu (przez 6 godzin mąż w pracy, przez resztę w cyfrowym świecie). Cały dzień sprzątam, próbuje przytaszczyć jakieś jedzenie, przygotowuje dom dla maluszka, pogadam do siebie, obejrzę tv , a potem... przychodzi mąż, więc coś ugotuję i resztę czasu czytam gazety, gapiąc się w ścianę... (…)Straciłam już nadzieję, że będzie tak jak w pierwszych dniach po ślubie i tak jak przed nim. Nie wiem tylko, jak ja to synkowi wytłumaczę, gdy będzie starszy. Dlaczego tata woli grę od swojej pociechy…”

Może to żona, któregoś z was?

Karolina Kwiatkowska

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata