9 marca katowicki spodek zalśnił niezwykłym blaskiem... Odbyła się bowiem kolejna edycja festiwalu „Odjazdy” i zgromadziła wiele gwiazd - wystąpili min. Coma i Myslovitz.
Coma pojawiła się na scenie ok. 20:30 i tradycyjnie zaserwowała sporą porcję rocka, okraszonego solidną dawką potężnej energii. Na dzień dobry usłyszeliśmy naszpikowane narastającym napięciem „0Rh+”, a następnie min. żywiołowe „Skaczemy”, pełną „niezależnego czadu” i mocy „Transfuzję” i prawdziwą eksplozję gitarowych dźwięków w postaci „Angeli”. Poza tym „stan na podobieństwo snów” mogliśmy osiągnąć dzięki „Trującym roślinom”, a chwilę wytchnienia złapać podczas „Parapetu”.
Rozentuzjazmowany tłum wyraźnie domagał się bisów, więc zespól pokornie spełniając życzenie, żądnej usłyszenia „Sto Tysięcy Jednakowych Miast” publiczności, zagrał owy kawałek, dzięki czemu tradycyjnie usiedliśmy na podłodze i mogliśmy nasycać swoje uszy hipnotyzującymi dźwiękami gitary Dominika Witczaka, który jak zawsze zresztą zaprezentował swoją cudowną solówkę perfekcyjnie.
Było magicznie i jak to standardowo na koncertach Comy bywa - na najwyższych obrotach, bo zespół, na czele z charyzmatycznym Piotrem Roguckim, dawał z siebie wszystko, chcąc zadowolić swoich fanów.
Coma po raz kolejny udowodniła, że jest ponad wszelkie ewentualne przeszkody typu np. problemy techniczne z nagłośnieniem itd. i dała świetny występ. Jedyny zgrzyt to długość koncertu. Z uwagi na ograniczony czas, setlista była wyraźnie krótsza niż zazwyczaj, ale niebawem zespół wróci na Śląsk i z pewnością uraczy nas równie sycącą, a przy okazji dłuższą ucztą muzyczną.
Po godz. 22 na scenie pojawił się zespół Myslovitz. Aż chciałoby się dodać: klasa sama w sobie. Zaczęli od mocnego uderzenia: „Nienawiść”, a później min. „Kraków”, „Dla Ciebie” i ponadczasowa „Długość dźwięku samotności” wyśpiewana wraz z publicznością. Dynamicznie, rytmicznie i z niezawodnymi solówkami Wojtka Powagi w tle. Bardzo trudno jest zmierzyć się z legendą, tym bardziej jeśli ona wciąż żyje. Mowa oczywiście o Arturze Rojku, który odszedł z zespołu, tym samym sprawiając, że wraz z nim odeszła także część fanów. Trzeba jednak przyznać, że nowy wokalista - Michał Kowalonek radzi sobie świetnie i z każdym kolejnym koncertem coraz bardziej zjednuje sobie serca fanów.
Warto dodać, że zespół zaprezentował fragment nowego materiału, kawałek pt. „Telefon”, w którym możemy odnaleźć nutkę melancholii, szczyptę romantyzmu i wrażliwość, nasączającą refleksyjny tekst. Te wszystkie elementy, zebrane w jedną całość, połączone z gitarowymi dźwiękami i ciekawym brzmieniem głosu wokalisty, sprawiły, że na parę chwil można było wyciszyć się i ostudzić emocje:
„Wszystkie sprawy czarodziejów,
cały piasek prosto z Helu.
Wiersze których nie napiszę,
wszystkie moje siedem życzeń,
kiedy w końcu wreszcie je wypowiem,
tylko Tobie, tylko Tobie” -
„Czarodzieje” z Mysłowic zapowiedzieli przy okazji swojego występu, że pracują nad nową płytą. Miejmy nadzieje, że będzie tak udana jak dotychczasowe. Ci, którzy wyszli mają czego żałować, bo mimo sporadycznych potknięć, koncert był dobry. Ci którzy zostali, żałowali, że nie było bisów (z przyczyn niezależnych od zespołu).
I tak oto Odjazdy 2013 przeszły do historii. Ciekawe jak będzie za rok... Póki co jeszcze przez jakiś czas pożyjemy wspomnieniem tych minionych, z pobożnym życzeniem, by kolejne były równie satysfakcjonujące.
Aneta Wieczorek
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...