Ale z tą zazdrością, jak zresztą i z miłością, bywa różnie. Idealnie powinno być tak, że mężczyzna kocha jak szalony, a czasem, kiedy widzi zagrożenie, reaguje zazdrością. Przez „reaguje” rozumie się - podpytuje, trochę się nawet zdenerwuje, urządzi kłótnię, która nawet po cichu ucieszy. Ale ostatecznie zostaje ugłaskany zapewnieniem, że jest jedynym, najwspanialszym, a w ogóle to ogier w łóżku. Tyle na temat sytuacji idealnej. Dwie inne, najczęściej spotykane opcje to zazdrośnik – szaleniec, któremu okoliczny sprzedawca ziemniaków widnieje w głowie jako supersamiec oraz drugi – zdający się nie dostrzegać nawet bijących po oczach powodów do uzasadnionej zazdrości. Pierwszy zapewne sprawia więcej problemów, ale warto też wiedzieć, co boli żony tych, co nie są zazdrośni… wcale.
MARIAN, CZY TY MNIE JESZCZE KOCHASZ…?
Wbrew pozorom, kompletny brak zazdrości w związku nie jest dobry – a przynajmniej nie dla wszystkich. Zazdrość nadaje związkowi odrobinę pikanterii, czasem cieszy (oczywiście, o ile nie mamy nic do ukrycia, w przeciwnym razie pojawia się obawa, że wyjść na jaw mogą nasze małe grzeszki czy nawet spore grzechy). Dlaczego? Otóż zazdrość jest w pewnym sensie dostrzeżeniem atrakcyjności partnerki – zwykłe: „co tak długo z nim rozmawiałaś? I niech się tak na Ciebie nie gapi następnym razem” sprawia, że robi nam się fajnie – gapił się, bo widocznie ma na co. Mój mąż wciąż dostrzega we mnie coś pociągającego – i super. Aż chce się spojrzeć kokieteryjnie na towarzysza życia i spytać z uśmiechem: „uu, czyżby był zazdrosny..?”
Co więc robić, gdy to my zazdrościmy, i w dodatku zazdrościmy koleżankom ich ciut zazdrosnych mężów? Nie ma innego wyjścia, jak przestać zazdrościć i zazdrość wzbudzić. Jako, że sposoby są służące urodzie, warto puścić mimo uszu głosy w stylu: „po co Ci to, ciesz się, że nie jest zazdrosny” i zabrać się do roboty. Przede wszystkim – zacząć robić się na bóstwo. Nikt nie mówi o seksownej, czerwonej pomadce i koronkowej sukni, ale o fajnych, modnych ciuchach, nowej fryzurze i regularnych wyjściach z przyjaciółką. Na kawę, na piwo, na lampkę wina. To raz w tygodniu, a rzadziej – mały wypad do klubu. Nie ma co przysyłać sobie kwiatów, bo tu możemy ryzykować nie tyle wybuchem zazdrości, co wściekłości męża, koniecznością tłumaczenia się i w efekcie – ośmieszeniem. A przecież co jak co, ale ostatnią rzeczą, o której powinien dowiedzieć się małżonek, jest ta, że wszystko co robimy, robimy nie dla siebie, a dla wzbudzenia zazdrości.
Trudno jest wprowadzić takie zmiany w życie, skoro i tak jesteśmy w ciągłym biegu. Mimo to warto choć spróbować – zanim zapomnimy znowu na chwilę, że fajnie byłoby, gdyby ukłuło Go poczucie zagrożenia. Zatem telefon w dłoń i dzwonimy – do fryzjera, do koleżanki i do knajpy, zamówić stolik. Jeśli z początku nie wywołamy zazdrości (bo po kilku spotkaniach – jest to pewne), to przynajmniej humor poprawi nam zaskoczona mina małżonka i mile spędzony wieczór.
NA CELOWNIKU CHOREJ ZAZDROŚCI
Może się na nim znaleźć każdy – uśmiechający się sprzedawca, osławiony listonosz, miły kurier, kolega z pracy, szwagier… ogółem rzecz biorąc każdy, kto tylko ośmieli się wykazać odrobinę sympatii w naszą stronę (nie jest to warunek konieczny, czasem wystarczy, że facet po prostu się zjawia). Obsesyjna zazdrość potrafi zniszczyć życie, zrujnować związek, zdeptać poczucie własnej wartości. Co boli najbardziej? Trudno to sprecyzować, czasem jest to po prostu świadomość kompletnego braku zaufania, innym razem upokarzające przypuszczenia i konieczność bronienia się przed zarzutami tak absurdalnymi, że aż ciężko w nie uwierzyć.
Kobieta, która jest w związku z chorym z zazdrości partnerem, jeśli chce tylko zmniejszyć ilość awantur, nie zakłada spódnic, nie maluje się (bo przecież makijaż na twarzy jest jasnym dowodem, że stroi się dla kogoś), nie zakłada butów na obcasie. Nie ma prawa zatańczyć na weselu z kimkolwiek, oprócz męża. Pójście do ginekologa – mężczyzny byłoby końcem świata, ale to nie jedyne, czego w kontaktach z lekarzami musi się wystrzegać żona zazdrośnika. Internista, okulista, czy w końcu pediatra dzieci powinien być kobietą. Bo przecież gdyby było inaczej, szanowna małżonka zapewne zostawiłaby swe pociechy na korytarzu przychodni i urządziła sobie małe tete-a-tete w lekarskim gabinecie. Lista absurdalnych zakazów i chorych podejrzeń może się tak ciągnąć, w zależności od wyobraźni i stopnia zaawansowania wariactwa u danego osobnika. Oraz, oczywiście, od psychicznej wytrzymałości żony.
Dla chorej zazdrości typowe jest nasilanie się podejrzeń, gdy tylko przez gardło „ukochanego” przeleje się kapka alkoholu. Syndrom ten, zwany zespołem Otella, powoduje, że wiele kobiet na świecie na samą myśl o jakiejkolwiek imprezie, kurczy się w sobie. Nie sposób zapobiec atakom zazdrości. Odmówienie wspólnego wyjścia to po pierwsze, powód do oskarżeń („nie chcesz iść, żeby kogoś nie spotkać, żebym nie zauważył, co się dzieje”), po drugie pewna awantura i tak nas czeka po powrocie szanownego małżonka/partnera. Czasem dochodzi do tego pełne złości przeszukiwanie torebki czy doszukiwanie się dowodów zdrady na rachunkach z dyskontu. Sprawdzenie smsów jest oczywistością, a odmówienie oddania komórki, jest, podobnie jak zaskoczony wyraz twarzy czy pojawienie się łez, dowodem zdrady. Pytanie – jak długo tak można?
BYĆ Z… CZY NIE BYĆ – OTO JEST PYTANIE
Po zderzeniu się z tak wielkimi problemami, jakie rodzi chora zazdrość, nasuwa się prosta rada – zostawić delikwenta i lecz się człowieku sam. To jednak nie jedyne rozwiązanie z sytuacji. Jeśli tkwimy w takim związku, to najczęściej mamy powody – albo mimo wszystko kochamy, albo są dzieci, albo utrzymanie się bez pensji męża zazdrośnika wydaje się być absolutnie niemożliwe. Opcją, jaka wtedy się pojawia, jest terapia i życie zgodnie z kompromisami wytyczonymi najpierw przez specjalistę, a potem na bazie praktyki – przez siebie. I nie łudźmy się, że coś zmieni się samo – jeśli tak, to tylko na gorsze.
DAWKOWANIE ZAZDROŚCI
Trudno ustalić, gdzie znajduje się złoty środek zazdrości. Niektórzy nie cierpią jej w ogóle i nawet delikatne jej ukazanie traktują jako bezsensowny, krzywdzący zarzut. Innym zazdrość jest potrzebna i cieszy nawet, gdy ukazywana jest w formie delikatnego obrażania się czy pretensji. Podzielcie się swoimi opiniami – czy zazdrość jest dobrą przyprawą związku, czy może niepotrzebną goryczką?
Karolina Wojtaś
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...