Mój rower - Recenzja

Scenariusz zbudowany według szablonu, który zalecany jest w podręcznikach do scenariopisarstwa. Z określoną koncepcją. Włożony w sztywne formy konwencji. Warsztatowo jest mistrzowsko podzielony na sekwencje, które bez problemu można dostrzec i wyodrębnić. Konsekwencja w jego tworzeniu, przełożyła się na to, że mamy do czynienia z produkcją, która przypomina ambitne kino artystyczne. Tą strategię widać już od pierwszych scen.

Film, w którym rower staje się symbolem. Zostaje nadany mu nowy wymiar. Jaki? Odzwierciedlenia problemów w sferze kontaktów z kobietami. Dotyczy on zarówno dziadka, syna, jak i wnuka. Ponieważ w każdej rodzinie jest jakiś „rower” z którym się walczy, chce się uniknąć jego przekazywania z pokolenia na pokolenie. Chce się dać coś, co będzie stanowiło ostrzeżenie. Rower, jako rzecz martwa, może się popsuć, przebić. Ktoś zostanie wybrany, aby odmienić los rodziny, iść w innym kierunku, pod prąd. Naznaczony, aby rower naprawić.

W tym przypadku, to zadanie będzie spoczywało na najmłodszym bohaterze, który zostanie ojcem. Czy wykorzysta on szansę, na to, aby aktywnie uczestniczyć w wychowywaniu potomka oraz zbudować stabilną relację z mamą swojego dziecka? W przeciwieństwie do swojego dziadka i ojca? Nauczony ich doświadczeniami, może jemu ułoży się inaczej.

Pod tym ewidentnie stabilnym fundamentem, kryje się tak naprawdę przewidywalna do bólu historia. Od najstarszego z trójki mężczyzn odchodzi żona. Facet pije od lat. Nie stroni nawet od bimbru. Podpada także tym, że po cichu, pożycza sąsiadowi pornosy. On sobie szalał bez niej w młodości, niech więc się nie dziwi, że zapragnęła zrobić coś dla siebie po siedemdziesiątce. To musiało się tak skończy.

Artur Żmijewski. Że co, że niby „Ojciec Mateusz”? Nic bardziej mylnego. Także aktor filmowy i teatralny. Potrafiący stworzyć kreację snoba, który na naszych oczach przechodzi prawdziwą transformację i pokornieje. Wykorzystał szansę na to, aby nie zostać zaszufladkowanym. W kinie, wśród sporej grupy ludzi, która była na seansie, ani razu nie przeszło mi przez myśl, aby myśleć o Żmijewskim w kategoriach roli duchownego. To trzeba oddzielić. Ja tam żadnych koloratek nie widziałam. Jedyną sceną, podczas której musiałam zamknąć oczy, okazał się moment potrącenia psa. Bardzo zadbano o szczegóły.

Wszystko w tej produkcji jest zrobione w pełni profesjonalnie. W mieszkaniu na pólkach zostały ustawione odpowiednie książki np. o Kossaku. Samochód, którym jeździ słynny wirtuoz, ma niemieckie blachy. Trzeba przyznać, że twórcy produkcji „Mój rower”, ładnie opakowali tą historię, aby dobrze się ją oglądało.

Monika Makowiecka

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata