Mieć czy nie mieć - oto jest pytanie…

Mam 39 lat, jestem szczęśliwą mężatką i, w pewnym sensie, spełnioną kobietą. Żyję tak jak mi się podoba  i, jeszcze do niedawna, sądziłam, że nie muszę  już niczego  nikomu udowadniać. A tu proszę, nic z tego. Właśnie dlatego, że mam już 39 lat i czuję , że moje życie jest na właściwym torze, bo: primo - znalazłam mądrego faceta , secundo- wreszcie wiem czego od tego życia chcę, pojawił się nowy dylemat, a właściwie problem, niemalże matematyczny, tylko, że na ten mój problem nie ma, niestety, wzoru. Problem ma na imię DZIECKO. Bo ja, kobieta  dojrzała, przynajmniej biologicznie, nie wiem czy takowe mieć chce. A że na złodzieju czapka gore, dzieci  zaczęły mnie ostatnio z każdej strony osaczać. 

Kilka dni temu robiłam zakupy w supermarkecie. Kupowałam banany, które samemu trzeba było zważyć, a ponieważ nie lubię ani zakupów, ani supermarketów, chciałam jak najszybciej znaleźć się przy kasie. Nic z tego...Przy wadze stał tata, mama i malutki synek. Chłopczyk postanowił, że będzie ważył, a może to rodzice postanowili, że będzie to fantastyczna okazja na poszerzenie horyzontów pociechy. Pociecha jednak nie miała pojęcia co waży i nie trafiała we właściwe obrazki, tak więc wydruki z wagi , po weryfikacji przez mamę, jeden za drugim trafiały do kosza, a pociecha miała zagwarantowane kolejne próby. Po dobrych 5-ciu minutach zwróciłam rodzicom uwagę, delikatnie, że waga to nie zabawka, a w kolejce czeka już kilka osób. Tata uśmiechnął się z politowaniem, pokiwał głową i protekcjonalnym tonem powiedział: "Proszę pani , trochę tolerancji, to tylko dziecko", a reszta kolejkowiczów spojrzała na mnie jakbym była dzieciobójczynią.

Zaplułam się i zamiast odpowiedzieć, że  na wszystko jest czas i miejsce, wymamrotałam tylko pod nosem, że ja również mam dzieci, i to dwoje, które czekają na mnie w domu, i w związku z tym bardzo się spieszę (no bo gdybym powiedziała, że czeka na mnie pies, który bardzo z mną tęskni zapewne by mnie wywieziono spod wagi  prosto do zakładu zamkniętego).

Ze sklepu wyszłam z bananami i z darmowym biletem  na wycieczkę w krainę winowajców. Temat mojej wyprawy: nieposiadanie dziecka i w związku z tym niska tolerancja dla tych wychowywanych bezstresowo i ich rodziców, którzy bezstresowe wychowanie hołubią. Poza tym nagle przejrzałam na oczy i zobaczyłam bardzo wyraźnie tą najmniej romantyczną stronę posiadania potomstwa. A będąc pesymistką od urodzenia posiadanie dziecka widzę na czarno: mali terroryści , którzy nie dość, ze uciskają na pęcherz, żołądek i inne tam organy kiedy są jeszcze w brzuchu matki, to w dodatku skutecznie utrudniają jej życie już po przyjściu na świat,  pozbawiając  ja snu, wolnego czasu , elastycznej skóry i jędrnego biustu, a w miarę upływu miesięcy potrafią zamienić jej mózg  w poszatkowaną kapustę .

W kolejce stoi też ruina finansowa, kiedy to trzeba wybierać między nowa kurteczką dla berbecia, a nową parą butów, a wybór taki niemożliwym przecież jest. Ale prawdziwy horror zaczyna się jak dziecko dorasta, idzie do przedszkola i do szkoły, staje się celem dla wszystkich pedofilów świata tego, a później ,nagle, zmienia się w nastolatka, kradnie sąsiadowi strzelbę myśliwską i morduje pół swojej klasy , panią wychowawczynię, dwie bibliotekarki i jeszcze panią ze stołówki, bo daje tylko po jednej porcji frytek na talerz. Potem dzieło naszych genów  idzie na  studia , albo nie, robi karierę, albo zostaje młodym bezrobotnym, jest pełnym empatii człowiekiem, albo wyrachowanym dupkiem, który , jak już uda nam się doczekać sędziwego wieku, odbiera nam od ust ostatnią szklankę wody. Ja nie wiem, czy ja na takie ryzyko jestem gotowa. I ani się tego nie wstydzę , ani nie jestem w tym odosobniona.

Ludzie świadomie decydują się na nieposiadanie dzieci z najróżniejszych powodów. Córka mojej przyjaciółki powiedziała ostatnio, że dzieci mieć nie chce , bo jest pewna , że będą jej z talerza wyjadać najlepsze kąski. Jedna z moich koleżanek dzieci mieć nie zamierza, bo nie ma ochoty się z nikim dzielić miłością do swojego męża. Koleżanka koleżanki boi się , że jak będzie miała dzieci, na starość zostanie bez środków do życia, a ja.....? Ja po prostu boję się, że nie podołam  temu wyzwaniu i że będę złą matką. Bo w teatrze życia nie ma próby generalnej. Wchodzimy na scenę i …gramy. A na suflerów za bardzo liczyć nie można, bo właśnie od nich wciąż słyszę: WARIATKA , NIENORMALNA! Sufler przy orkiestrze mówi: "Jesteś przecież kobietą. Hormony pomogą ci rozwiać wątpliwości i odnaleźć się w nowej roli". Drugi sufler krzyczy ze swojej budki: "Nie ma się czym stresować, samo się jakoś wychowa". A ja na te hormony i na to "samo się" za bardzo nie chcę liczyć.

Chciałabym być matką świadomą, ale obawiam się, że właśnie przez te hormony może to być niemożliwe. Czy jest to oznaką mojej nienormalności, czy może głęboko zakorzenionego realizmu i poczucia odpowiedzialności za to, co przez niewłaściwą decyzję i totalny brak gotowości mogę zafundować i sobie, i małemu  człowieczkowi, i światu. Ja  nie wiem czy w dobie siedmiu miliardów ludzi zamieszkujących naszą planetę należy sprowadzać na nią jeszcze parę miliardów  powoli doprowadzając  ją do zagłady. A skoro już przy statystykach jesteśmy, nie chce na świat wydawać dziecka tylko po to, żeby bilans był właściwy i miał kto pracować na moją emeryturę, bo na tą zapracuję sobie sama, ale czy będę w stanie ukształtować  człowieka przez duże "C" ?. Oto jest pytanie ! Bo jako rodzice dajemy dziecku życie, staramy się je wychować jak najlepiej, a później możemy tylko mieć nadzieję, że będzie dobrze. 

Kupiłam więc sobie psa, który zarówno dla mnie jak i dla mojego męża ma być rozgrzewką przed meczem życia. Przyniosłam do domu 10-cio tygodniowego szczeniaczka, który od pierwszego wejrzenia zawładnął moim światem do tego stopnia, ze każdy dzień witam dając mu soczystego całusa w nos.  Szczeniaczek ten wyrósł na grzecznego, kochanego psa.  Czekamy więc z mężem cierpliwie i jak przydarzy się bebe, postaramy się go/ją wychować  jak najlepiej, a później będziemy mieć nadzieję, że wyrośnie na porządnego człowieka... A jeśli zostanie  upiorem w moherze? No cóż, wtedy zapewne powiem: "A nie mówiłam" i sama, dobrowolnie, wybiorę się na kolejną wycieczkę do krainy winowajców… bez biletu powrotnego.

Izabela Porowska

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata