Pierwszy weekend września to niezwykłe święto w Lille – odbywa się wtedy La Braderie, czyli największy pchli targ w Europie. Łącznie około 100 km ulic zastawianych jest antykami i starzyzną, przecenionymi ubraniami, książkami i mnóstwem drobiazgów, które ludzie wyprzedają z własnych domów. Ta niezwykła impreza przyciąga pasjonatów i kupców z całego świata. Przez 2 dni swój towar wystawia około 10 tysięcy sprzedawców, a liczba kupujących dochodzi nawet do 2 milionów! Nic dziwnego, że na pierwszy weekend września ulice w Lille zamykane są dla ruchu samochodowego.
W tym roku 1 września wypada w niedzielę więc święto staroci rozpocznie się już 31 sierpnia. Tradycyjnie, z samego rana, odbędzie się półmaraton, po czym o 14.00 nastąpi oficjalne rozpoczęcie targu. Ech, ileż jest w tym emocji, ale i ciężkiej pracy. Nie sposób obejść wszystkich stoisk, dlatego warto zapoznać się z mapką wyznaczającą rejony, w których sprzedawane są pożądane przez nas produkty. W innym miejscu znajdziemy antyki, w innym wyprzedaże z okolicznych sklepów, gdzie indziej swoją mekkę będą mieli miłośnicy starych książek i sztuki. Jest też rejon dla handlujących tanią chińszczyzną, a na obrzeżach miasta swoje przedmioty wykładają mieszkańcy, chcący pozbyć się z domu niepotrzebnych rzeczy. Idea jest taka, że miasto daje tyle przestrzeni, ile ktoś potrzebuje, zupełnie za darmo, więc wiele osób decyduje się na handel w myśl zasady „A co mi szkodzi spróbować?”.
W ten niezwykły weekend do Lille przyjeżdżają nie tylko poszukiwacze perełek do wystroju własnych domów, ale także handlarze, mający nadzieję na odsprzedanie towarów kupionych w swoim kraju. Wielu handlarzy z Polski także jezdzi na La Braderie z nadzieją sprowadzenia jakichś unikatów. Ręcznie malowane filiżanki, grawerowane sztućce, stare obrazy, pamiątki wojskowe, lampy, biżuteria, niezwykłe meble, popękane donice, konie na biegunach, porcelanowe wazy i talerze, oraz mnóstwo przedmiotów o kształtach i funkcjach tak dziwnych, że wywołują zdumienie na twarzach kupców. W Lille możesz znalezć zarówno mapę z XIX wieku, jak i stuletnie drzwi do stodoły, przedwojenne pocztówki i zdjęcia, a także wspaniałą sofę art deco. Do tego cena nigdy nie jest sztywna i zawsze może być poddana negocjacjom. Oczywiście oprócz handlarzy na tym niezwykłym święcie zarabiają hotele i restauracje. Jest to niezwykły weekend zwłaszcza dla tych drugich, którzy tradycyjnie swoim klientom serwują mule z frytkami. Między lokalami toczy się swoista bitwa na mule. Wszystkie skorupki, jakie zostawią klienci, są wysypywane przed lokalem. Wygrywa ta restauracja, która po weekendzie ma najwyższą górę skorup przed drzwiami.
Naprawdę warto wybrać się do Lille w ten niezwykły czas. Jeśli nie po to, aby coś kupić, to przynajmniej po to, aby obejrzeć ten niesamowity targ, który swoją historią sięga aż Średniowiecza. Choć, czy jest możliwe, aby na stu kilometrach ulic nie znalezć dla siebie czegoś niezwykłego?
Anna Czerwińska
https://www.facebook.com/Francja.moja.milosc
sprzedam lampę piechura wojsk Napoleona.
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...