"Nie wiecie, po co przyszła, że wróci bądźcie pewni. To widmo ciemności, to Kobieta w Czerni."

Akcja filmu osadzona jest w XIX-wiecznej Anglii, w małej wsi obok Londynu. Początkujący notariusz Arthur Kipps, dostaje za zadanie uporządkowanie spraw nawiedzonego domu, znajdującego się na bagnach. Przystępuje do zadania z niezwykłą zaciętością, mimo oporu niechętnych mu mieszkańców.

Od pierwszych minut filmu, nie mamy wątpliwości, że film jest dreszczowcem. Szaroniebieska kolorystyka, potęguje uczucie strachu. Do tego wszechobecna mgła, moczary, zrujnowany dom i mamy klasykę gatunku. Niby nic nowatorskiego, ale bałam się na tym filmie jak diabli. Napięcie budowane jest powoli, głównie za sprawą świetnej muzyki i...ciszy. Tytułowa kobieta do samego końca pozostaje dla nas zagadką. Jej małomówność i dosyć rzadkie pojawianie się na ekranie, wyszło filmowi na dobre. Zaskakujące zakończenie, sprawia że długo jeszcze słyszymy dżwięk bujanego fotela i mamy gęsią skórkę.

Pochwały należą się również odtwórcy głównej roli Daniel'owi Radcliffe za to, że stworzył świetną kreacje i myślę, że tym filmem ostatecznie uwolnił się od Harrego Potera.

Od czasu "The Ring" żaden film mnie tak mocno nie przestraszył. Zazwyczaj na filmach grozy śmieję się do rozpuku. Tu, z każdą minutą, bałam się coraz bardziej. Końcowe sceny przyprawiły mnie o dreszcze (później okazało sie, że to tylko grypa rozkładała mnie na łopatki). Niemniej bardzo polecam ten film. Doskonała propozycja na zbliżający się Halloween. To film dla tych co się lubią bać:)))

Tippi



Tytuł oryginalny: The Woman in Black
Gatunek: Dramat, Horror
Rok produkcji: 2012
Reżyseria: James Watkins
Dystrybucja: Best Film

Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo