„Co ja mam napisać w: hobby?” – to pytanie pojawia się bardzo często, kiedy podejmujemy się żmudnej modyfikacji wzoru CV z Internetu na nasze własne. Niedawno sama zostałam poproszona o pomoc, kiedy ten bilet do świata kariery wypełniał mój szanowny małżonek. Zamiast pędzić z pomocą, jak na porządną żonę przystało, egoistycznie zapadłam w filozoficzne rozmyślania – ej, właśnie, a czy ja mam jakieś hobby?
TANIEC, MUZYKA… ACH, JESZCZE FILM
Ogólnie rzecz biorąc, rzecz powinna się rozpoczynać od pytania o to, jaki cel ma potencjalny pracodawca, pytając nas o hobby, czy, by nowomodnie rzec, zainteresowania. Właściwie to ciśnie mi się na usta (czy też na CV): „a co Cię to obchodzi?”. Próbując sobie sama odpowiedzieć, zakładam, że moja pasją jest pływanie na desce surfingowej (broń mnie Panie Boże), to jest to dla pracodawcy znak, że lubię odważne zagrania. Pisząc, że konkursy (co akurat jest prawdą), podkreślam, że jestem kreatywna (dobrze, że nie pytają o ilość wygranych). Natomiast odpowiadając – film, jestem nudziarą, która pragnie siedzieć sobie cicho i przebimbać swoje 8 godzin w biurze. Bo film jest równoznaczny z „nie mam hobby i nie wiem, co napisać”. Gdybym akurat była cenionym recenzentem filmowym (znowu pudło), byłabym na straconej pozycji.
NIE WYPADA NIE MIEĆ HOBBY
Będąc zupełnie szczerą, powinnam napisać: nie mam hobby. To w sumie odważny krok. Podobnie jak napisanie na egzaminie maturalnym z polskiego, przy pytaniu o to, czym jest odwaga, wielkiego na całą stronę: TO JEST ODWAGA. Będąc egzaminatorką, złożyłabym gratulacje uczniowi, który się na to zdobył. Nie jestem, lecz środowisko nauczycieli trochę pamiętam, więc mogę mu tylko życzyć powodzenia za rok. Wracając jednak do szukania pracy - nie chcę tyle czekać, to oczywiste. Jednocześnie nie mam ochoty skłamać. Co zatem mogę wpisać pod rubryką: „hobby”? I co może wpisać wiele innych kobiet, które między dom, pracę, dzieci, męża i inne ważności próbują znaleźć czas choćby na dokładne ogolenie nóg?
Sport wyczynowy. Jak inaczej można nazwać wychodzenie z samochodu z sześcioma torbami wżynającymi się w dłonie? (gdyby się nie wżynały, świadczyłyby o właśnie odbytym ciuchowym SPA. A tak – tylko mleko, margaryna, ser…) Z usilnymi próbami utrzymania w ryzach zwiewającego w stronę ulicy trzylatka? A może i jego młodsza siostrzyczką, wydzierającą się z fotelika? Dodajmy do tego windę, która oczywiście odmawia posłuszeństwa, mając w poważaniu fakt, że mieszkamy na 3 piętrze. Niech ktoś mi znajdzie biegacza, który po 10 minutach lekkiego tuptania nóżkami będzie tak spocony, jak my na (uff!) trzecim piętrze. Sport – odhaczone.
A biegi z przeszkodami? To również sport znany wszystkim rodzicom. Tajemnicą poliszynela jest może fakt, ze bieg to nie do końca bieg, a raczej zamroczony snem marsz do pokoju dziecięcego. Przeszkody są za to normalnymi już przeszkodami, a wdepnięcie w którąś z nich, dajmy na to błyszczące, metalowe autko – boli równie mocno, jak „prawdziwego” sportowca.
Znawca kulinarny. Owszem, współczesna pani domu to nierzadko prawdziwa Magda Gessler. Co więcej, pani Magda ma dużo pomocy – my niekoniecznie. Synek chce naleśniki, Mąż błaga o najpyszniejszy rosół na świecie (podstępny), jednocześnie dobrze byłoby zrobić coś z wszystkimi resztkami, które wypełniają lodówkę. Wielu mężczyzn powie – niemożliwe jest, by zrobić to w 30 minut. Ciekawe, czy znają opowiastkę o tym, że gdy czegoś nie da się zrobić, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie i … to robi. Tak postępują też kobiety w kuchni, dodatkowo lekką ręką zmywając naczynia i czyszcząc lodówkę. Może i pani Gessler ma talent, ale czy potrafi łączyć sztukę kulinarną z perfekcyjną organizacją? Kulinaria – odhaczone.
Literatura – tutaj nie ma co przesadzać – czytanie etykiety opakowania szamponu podczas wizyty na kibelku się nie liczy. Ale już powrót do literatury wielkich twórców podczas odrabiania lekcji z synem – oczywiście! Co więcej, pytania w stylu „co autor miał na myśli”, wciąż pojawiające się w zeszytach naszych milusińskich, skłaniają nas nie tylko do samego czytania, ale do dalekiej wyprawy w życiorys oraz umysł twórcy. Literatura – odhaczone.
Psychologia – oo tak! Tak naprawdę każdy z nas jest psychologiem. Dzwoni przyjaciółka – zostawiamy wszystko, by przez telefon ocierać łzy dobrym słowem. Mąż milczy – rozpatrujemy dokładnie krok po kroku, co jest tego powodem. Psychoanaliza jak się patrzy, z tą różnicą, że Freud przyczyny problemów znajdował w nieogarniętych popędach seksualnych, a my w zarysowanym zderzaku. Korzystając jednak z toku myślenia Freuda, wykorzystujemy popędy seksualne nie jako przyczynę, a rozwiązanie kłopotów – koronki, wino, hop do łóżka i o zderzaku nikt nie pamięta. Psychologia – odhaczone.
Na upartego ktoś mógłby powiedzieć – hola, hola, hobby to przecież coś, co lubimy! Pozwolę sobie na pewną refleksyjność – wszystkie te rzeczy dotyczą naszego życia codziennego, wiążą się z naszą słodką normalnością, za którą tęsknimy, gdy zbyt długo nas nie ma w domu. A czy można tęsknić za czymś, czego się nie lubi? Filozofia – odhaczone.
Karolina Wojtaś
właśnie jestem na tym samym etapie co Pani mąż - chyba po prostu podlinkuję ten artykuł. pozdrawiam ciepło!
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...