Pięć par, pięć różnych ciąż i oczekiwań na potomka, pięć odmiennych punktów widzenia i pięć innych rewolucji, jaką niesie rodzicielstwo.
Jules (Cameron Diaz) - instruktorka fitness i prowadząca telewizyjny program odchudzający musi zmierzyć się nie tylko z lękami dotyczącymi ciąży, ale i jej konsekwencjami w pracy zawodowej. Holly (Jennifer Lopez) - fotograf - musi z kolei pogodzić się z niemożnością zajścia w ciążę i przekonać męża, że adopcja to dobre rozwiązanie, i że do takiego ojcostwa też trzeba się przygotować. Wendy (Elizabeth Banks) - inicjatorka programu dla młodych matek - doskonale odnajduje się w temacie, poza małym wyjątkiem: wszystko idzie niezgodnie z jej planami i oczekiwaniami. Rosie (Anna Kendrick) - właścicielka fast foodu - o ciąży nawet nie myśli, dopóki nie dowiaduje się, że w niej po prostu jest. No i Skyler (Brooklyn Decker) - piękna, wygimnastykowana żona starszego od siebie o dekadę gwiazdora wyścigów samochodowych, dla której ciąża i poród wydają się być rzeczą prostą jak bułka z masłem. I jeszcze panowie - chłopcy, mężowie, ojcowie, koledzy - i ich ważny głos w temacie, o którym nie mają pojęcia, a w który zostali mimo woli wrzuceni.
Da się nie zwariować?
Aż do teraz, powiem wam, jest mi przykro z powodu niskich ocen filmu. Nie dlatego, że jest to film wybitny - bo nie jest - ale dlatego, że w 95% wykorzystał potencjał, jaki drzemał w poradniku dla rodziców, na podstawie którego go popełniono.
Poruszono tu niemal wszystkie najważniejsze tematy związane z ciążą i wyzwaniem, jakim jest dla młodych ludzi rodzicielstwo, dając widzowi do dyspozycji pięć (a nawet więcej) różnych perspektyw, które tworzą z całej historii melodramat wzięty w potężny cudzysłów i okraszony humorem, który - fakt - nie dla wszystkich jest jasny, ale który jest dobry z perspektywy potencjalnej grupy docelowej - rodziców właśnie.
Nie ukrywam, że na "Jak urodzić i nie zwariować" patrzyłam pod zupełnie innym kątem niż nastawiony na rozrywkę przeciętny widz. Jest, jasna sprawa, bardzo hollywoodzki, wiele żartów mogło być rozwiązanych dużo zabawniej, a niektóre sceny nie zostały zrealizowane w czytelny sposób, ale to, co najistotniejsze, po prostu się udało: "Jak urodzić i nie zwariować" pokazuje, że ciążę można przeżywać na rozmaite sposoby, że ciąża nie zawsze cieszy, że z ciążą wiąże się nie tylko dużo radości, ale i mnóstwo dramatów, i że rola rodzica potrafi przerażać i cieszyć jednocześnie.
Mnie kupili.
Aneta Starosta
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...