Jadą goście, jadą…

Osobiście naprawdę lubię przyjmować gości. Miło spędzony czas, dobra kawa, coś słodkiego – jednym słowem, chwila usprawiedliwionego luzu. Nie zmienia to faktu, że znane są mi także oblicza tych, po których wyjściu opieram się o drzwi z westchnieniem ulgi. Ryzykując odrobinę, że co niektórzy mnie już nie odwiedzą (sic!), postaram się opisać co bardziej upiorne egzemplarze.

NIESPODZIAAAANKA!
W mieszkaniu pracującego zawodowo małżeństwa ranek często pozostawia po sobie dotkliwy ślad pośpiechu (oczywiście tym większy, im więcej razy nastawialiśmy „drzemkę” w telefonie). Obecność dzieci, które najczęściej trzeba umyć, ubrać, nakarmić i odwieźć, potęguje ogólną rozpierduchę, a jeśli jeszcze salon jest jednocześnie sypialnią rodziców połączoną z aneksem kuchennym – po powrocie do domu mamy w nim niezły bajzel. Nas to nie zszokuje, dzień jak co dzień, trzeba wszystko ogarnąć. Pogląd na sprawę zmienia się jednak w ułamku sekundy, gdy, zupełnie nic nie podejrzewając, beztrosko zdradzamy naszą obecność w domu spokojnym „słucham” rzuconym do domofonu. Siostra, brat? Pół biedy, swój człowiek. Ale na dźwięk głosu teściowej/cioci już robi nam się słabo. Oczywiście nie ma opcji, aby szanownego gościa trzymać pod drzwiami. Wrzucamy zatem biegiem „wszystko – gdziekolwiek” i z najszerszym, morderczym uśmiechem na ustach witamy przybyłego.

GOŚCIE Z DZIEĆMI, CZYLI CHOWAJ, CO CENNIEJSZE
Na wstępie koniecznie trzeba zaznaczyć, że nie każda wizyta rodziny z małymi dziećmi to wcale nie tak mały koszmar. Co więcej, większość rodziców potrafi skutecznie ukrócić niszczycielsko - poznawcze zapędy swoich milusińskich. Jest jednak ten mały procent, który sprawia, że na wizytę godzimy się już zmęczeni ciągłym odmawianiem. Co wtedy? Jest powiedzmy, mała Ania i mały Paweł. Piękne imiona świętych patronów nijak mają się do tych nieokiełznanych penetratorów mieszkań. Nie w nich jest jednak problem – lecz, oczywiście, w ich rodzicach. Siadają wygodnie w fotelach, elegancko popijając kawę (czasem robiąc unik, by co której pociechy nie poparzyć) i … przestają być rodzicami. Z nieznanych powodów nie interesuje ich, że słodka Ania ze swoimi jeszcze słodszymi, bo całymi w czekoladzie, paluszkami zmierza wprost na naszą jasną kanapę obitą tkaniną. Nie dostrzegają także faktu, że ktoś może nie mieć ochoty na ciastko, skoro wszystkie zostały trzykrotnie przerzucone niezbyt czystymi rączkami Pawełka. Moje osobiste doświadczenie każe mi w końcu wspomnieć o tych rodzicach, którzy potrafią zignorować rozrzucanie przez dzieci… owoców. O absolutnym ignorowaniu dziecięcych wrzasków uniemożliwiających normalną rozmowę nie ma już nawet co wspominać.

GOŁĄBECZKI
Zwykle są to goście o bardzo świeżym stażu związku. W trakcie rozmowy z nami trzymają się za ręce, co i rusz pogłaszczą się po najpiękniejszych na świecie twarzach. „Żabciu”, „koteczku”, „słonuś”, „dzióbku” – przebrzmiewa w rozmowie częściej, niż składowe jej tematu. I choć na początku może to rozczulać, po dwóch godzinach bywa meczące i odrobinę… kłopotliwe.

WOJNA W CZTERECH ŚCIANACH GOSPODARZA
To z kolei zupełne przeciwieństwo naszych gołąbeczków – zaryzykuję stwierdzenie, że o ile ci pierwsi są rzadziej spotykani, tych drugich, nazwijmy ich „walecznych” zna każdy z nas. Z pozoru wszystko jest w porządku. Witamy gości, rozmowa się klei. Czasem od początku uderza nas jednak wyjątkowy dystans między małżonkami, wyrażany delikatnymi docinkami, czasem powód kłótni pojawia się dopiero w trakcie wizyty. I już – mamy zupełnie nieprzyjemny, żenujący spektakl pt. „choćby piekło zamarzło, wytłumaczę jej/jemu TU I TERAZ, o co mi chodzi”. Nieśmiało sugerujemy – ej, dajcie spokój, nie kłóćcie się… w głębi duszy jednak zależy nam nie tyle na zgodzie małżonków, co ich pożegnaniu. Oczywiście, jak to zwykle bywa, brawura kłótni zależy od ilości wypitego alkoholu, jeśli takowy pojawia się na stole.

JAKIE ŁADNE, MAŁE POKOIKI!
Tych gości nie lubimy, zapraszamy rzadko i zwykle z przymusu, po czym z lubością obsmarowujemy im tyłek, słodko przedrzeźniając. Niestety, czasem przyjąć ich po prostu wypada – może to szef męża, który zupełnie „niezobowiązująco” zaproponował spotkanie, może znajomi, którzy nie wiedząc dlaczego (!) mają tylko nas i wpraszają się tak, że odmówić nie sposób. Ale do rzeczy. Nie widzą tacy nasi goście nowych mebli, wystylizowanej kuchni, pięknych kwiatów, z których pielęgnacji jesteśmy najbardziej dumni na świecie. Mają za to wyjątkowo wyostrzony wzrok na wszelkie niedoskonałości naszego mieszkania, które, pod owalką słodkiego komplementu/troski głośno zauważają. „Och, wam też pęka sufit! Dlatego właśnie my wybraliśmy mieszkanie z rynku wtórnego!”, „Fajnie, że macie oddzielną sypialnię, ale nie jest Wam w nocy duszno w tak małym pomieszczeniu?”, „Och, W KOŃCU macie nowe meble w kuchni! Ale nie chcieliście zmywarki pod zabudowę?” itd. itd… Z pozoru dokładnie ukryte motywy, przy jednak drobnym zastanowieniu – naprawdę, czy tak trudno się domyślić, jaki jest powód zwlekania z kupnem zmywarki…?

SPÓŹNIALSCY
Irytujący wyjątkowo zwłaszcza, kiedy spędzamy cały dzień w kuchni nad wyszukanym jedzeniem, które będzie najpyszniejsze o godzinie 20, a nie 20.42. Zrzucają winę na siebie nawzajem albo wymyślają wyszukane powody spóźnienia (co ciekawe, kataklizmy dotykają ich przed każdą uroczystością). By nie było zbyt pięknie, typy te mają wyjątkową łatwość w przychodzeniu punktualnie, kiedy, nauczeni bogatym doświadczeniem, przygotowujemy kolację z półgodzinnym opóźnieniem.

GOŚCIE BEZ ZEGARKÓW
Tak, jak ich poprzednicy, zdają się nie zauważać upływającego czasu. Ci jednak nie widzą go… późnym wieczorem lub nawet nocą. Nie przeszkadza im słaniające się dziecko, którego zmęczenie widzimy nawet my, choć znamy je ledwo trzy godziny. Beztrosko ignorują nasze wyczytane w poradnikach aluzje o „złodziejach w okolicy”, twierdząc, że i tak nie mają nic szczególnie wartościowego. Z takimi trzeba krótko – słuchajcie, jesteśmy zmęczeni, może umówimy się innego dnia? Jednak będąc zupełnie szczerymi, mało kto ma tyle odwagi, by powiedzieć to wprost.

Stare przysłowie głosi – „Gość w dom, Bóg w dom”.

Nie każdy odnajdzie swoich gości wśród wyżej wymienionych typów, ale każdy ma swoją listę „gości wyjątkowych”. Tych, którym z chęcią zasugerowałoby się raczej „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.

Karolina Wojtaś

Komentarze
Jeśli jesteś człowiekiem to przesuń suwak w prawo
  PRODUKT TYGODNIA  
produkt tygodnia
  PORADY  
Kwasy w pielęgnacji zimowej - które wybrać i jak ...

Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...

Pogotowie kosmetyczne - regeneracja skóry zimą

Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...

Wyjątkowe zestawy prezentowe na każdą kieszeń - podaruj ...

Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...

  POPULARNE  
"50 twarzy Greya" - film: kto zagra główne role?
10 najmodniejszych stylizacji męskiego zarostu na 2016 rok
Nowe oblicze Greya - Recenzja
10 najdroższych perfum świata