Dana Browna nikomu przedstawiać nie trzeba. To, co wychodzi spod jego pióra szybko staje się bestsellerem. Wszystko zaczęło się od „Kodu Da Vinci”. Przyznaję, przeczytałam z zapartym tchem. Fabuła zafascynowała mnie na tyle, że książkę czytałam z obrazem „Ostatniej Wieczerzy” przed sobą. Sprawdzałam i porównywałam dosłownie wszystko. Rzeczywistość mieszała mi się z fikcją, a wątki historyczne dodawały temu wszystkiemu smaku. „Anioły i Demony”, „Cyfrowa Twierdza” i „Zaginiony Symbol” nie były już tak rewelacyjne. Były dobre.
A jak na tle tych pozycji wypada „Inferno”, najnowsza książka Browna ?
Autor nie zawodzi. „Inferno” miałam przyjemność czytać w oryginalne. Polskiego przekładu jeszcze nie ma, a z przekładami na inne języki wiąże się interesujący fakt. „Inferno” tłumaczona była przez jedenastu europejskich tłumaczy. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie miejsce ich pracy : podziemny bunkier we Włoszech. Żadnych telefonów komórkowych, laptopy na stałe przytwierdzone do stanowisk pracy, dostęp do internetu tylko z jednego komputera. A to wszystko w otoczeniu grupy uzbrojonych strażników. Nocleg w hotelu na pustkowiu, wspólne posiłki w stołówce. Każda czynność musiała być odnotowana w specjalnych dziennikach. Szaleństwo ? Paranoja ? Niech każdy odpowie sobie sam ;)
W „Inferno” po raz kolejny spotykamy się z profesorem Robertem Langdonem, znanym z poprzednich książek Browna. Bohater leczony jest na amnezję w jednym z włoskich szpitali. Nie wie gdzie jest, nie wie co robił wcześniej i skąd wziął się pewien niebezpieczny przedmiot w jego ubraniu. Jedna wielka pustka. Gdy dociera do niego, że jego życiu zagraża wielkie niebezpieczeństwo, próbuje uciec. Bezinteresownej pomocy udziela mu doktor Sienna Brooks, pracownica szpitala. Ówa bezinteresowność atrakcyjnej ,młodej kobiety początkowo budzi podejrzenia profesora. Czy stoi ona po jego stronie ? A może jest odzwierciedleniem piekła … ?
Ucieczka jest pierwszym krokiem rozwiązania zagadki. Podpowiedzią staje się kilka wersów „Boskiej Komedii” Dantego. Znowu mamy szereg różnych symboli, wielkich niewiadomych. Tłem fabuły są głównie Włochy - najpierw Florencja, potem Wenecja. Autor przenosi nas do krainy Dantego. Pamiętacie dantejskie Piekło ? Jeśli nie, radzę wrócić do lektury i odświeżyć pamięć.
Tym razem profesor, specjalista od symboli, próbuje zapobiec destrukcji ludzkości, która pomnaża się zgodnie z teorią Malthusa: w trybie geometrycznym. Jest strasznie, jest demonicznie, jest niebezpiecznie. Brown jest mistrzem dbania o szczegóły. Uwielbiam to w jego książkach! Zmusza do otwarcia „Boskiej Komedii”, do wertowania kartek, szukania cytatów. Na uwagę zasługuje na pewno motyw sztuki, a zwłaszcza włoskiej architektury. Poznajemy i wchodzimy do miejsc do tej pory niedostępnych dla turystów.
„Inferno” to niezwykle wciągająca książka. Dynamika fabuły robi wrażenie i wciąga Czytelnika od pierwszej strony. Uwierzcie, nie puszcza do samego końca! Troszkę mnie zaskoczyło zakończenie. Jest przekombinowane, szkoda. Ale kto wie, może tylko ja je tak odbieram.
Na opinie innych Czytelników będę musiała troszkę poczekać. Książka w polskim przekładzie ma ukazać się dopiero w październiku. Będzie nosiła tytuł „Piekło”.
Miłośnikom tego gatunku jak i samego autora gorąco polecam. Lektura obowiązkowa!
Aneta Starosta
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...