Żyjemy w wieku, który należy do środków masowego przekazu. Intenet, radio, telewizja , prasa, a nawet literatura, kształtują nasz światopogląd. Poza własną miękką kanapą, albo wygodnym fotelem, nie musimy nigdzie bywać, żeby popatrzeć, poczytać, posłuchać i wyrobić sobie opinię na temat, który nawet nas nie dotyczy. Czytamy nie starając się zrozumieć, oglądamy nie widząc, słuchamy ale nie słyszymy , a potem podnosimy się z naszych poduszek i szafujemy osądami na prawo i na lewo. Uważamy się za ekspertów bez uprzedniej ekspertyzy, za znawców tematu.To dotyczy tak samo polityki jak i mody, nie ucieknie osądom czyjeś życie prywatne, chociaż widzimy tylko tego okrojone ochłapy, nie schowa się przed tym żaden kraj, żadna kultura czy religia.
Świat stoi przed nami otworem.Podróżujemy z National Geographic, podróżujemy też w realu.Jedni podróżują komfortowo, inni nie, ale każdy taki wypad obfituje w tysiące mniejszych lub większych wrażeń. W pędzie zwiedzamy ruiny, zaglądamy do muzeów, fotografujemy świątynie i pałace. Tu wypada być, tam nie można nie być, to, tamto i owamto trzeba zobaczyć.A pózniej ładujemy zdjęcia na fejsbooka albo urządzamy sesję dla przyjaciół i powstaje kolejna wizja miejsca na ziemi.
I nie ma w tym nic złego.Każdy żyje jak chce i każdy podróżuje jak chce.Gorzej zaczyna się robić dopiero wtedy, kiedy z uzbieranych po drodze frazesów powstaje książka albo film dokumentalny, które kształtują wizje tysięcy innych. A czasami, zamiast odhaczać kolejne budynki i place na mapie, warto na chwilę usiąść , popatrzeć na nowy, nieznany świat, na ludzi dookoła, schować aparat fotograficzny, zamknąć oczy i powdychać atmosferę miejsca. Poczuć tętniące tam życie. Sięgnąć tam gdzie wzrok nie sięga...
Mieszkam w Indiach -spełniło się jedno z moich największych marzeń.Od roku moje życie związane jest z Hyderabadem na dobre i na złe. I tak będzie przez kolejne dwa albo cztery lata. Przyjechałam tu z głową zapchaną setkami filmów, reportaży, kisążek i wrażeń z podróży będących własnością innych osób.Lądując w sercu Indii byłam pewna, że nic mnie tu nie zaskoczy, bo na smród, bród i ubóstwo byłam przygotowana. Chciałam natychmiast rozpocząć zwiedzanie kraju wszerz i wzdłuż, zaliczyć Taj Mahal, Radżastan, Kaszmir i Keralę.Zaczęłam też pisać blog.Robiłam dziesiątki zdjęć wszystkiego co mi się wpasowywało w kadr: sprzedawca bananów, żebrak na ulicy, beznogi starzec, żółte riksze w słońcu i w deszczu, barwnie ubrane kobiety, krowy na skrzyżowaniach i poplątane kable elektryczne. Sama wpadłam w pułapkę frazesów...
A Indie to nie tylko kraj 3tys kast, 330 mln bóstw, slumsów, znikających dziewczynek, jogi, Bollywood, kąpiących się słoni, kolorowych sari i herbaty z kardamonem.To przede wszystkim kraj miliarda ludzi, miliarda małych, prywatnych światów. Kraj, w którym życie nie stanowi żadnej wartości, kraj prywaty, korupcji i uciążliwych przerw w dostawie prądu.Ale to też dynamiczna godpodarka, setki silnych, wemancypowanych kobiet, kreatywnych artystów, i zdolnych pisarzy. To miejsce na ziemi gdzie walka o przetrwanie zabija duchowość i lojalność, nacja, którą zawładnął pieniądz, kolorowe telewizory i telefony komórkowe. To kraj kontrastów niemal nie do pojęcia przez nas Europejczyków.
Znawcy tematu twierdzą ,że Indie albo się kocha albo nienawidzi. Nie ma większego frazesu. Indie nie są biało-czarne.Indie są morzem szarości, w które trzeba wejść po same pachy, żeby zrozumieć, a dopiero pózniej można Je przekląć albo na zawsze pokochać. Opowiadając o Indiach staram się pokazać życie jakie tutaj jest w poniedziałki, czwartki czy niedziele. Mówię o tym co frustruje i przeraża, ale też o tym co sprawia, że w Indiach zakochuję się codziennie od nowa i codziennie w inny sposób. Ale od czasu do czasu słyszę: "Za mało Indii w Indiach"... Za mało biedy, brak indyjskich wesel, mało sari. Nie działam charytatywnie, nie noszę zabawek biednym dzieciom z szałasów na rogu ulicy. Chodzę z psem na długie spacery, zaglądam przez kute bramy do ogrodów, zbieram leżące na chodniku kwiaty, karmię uliczne szczeniaki i spędzam godziny w księgarniach wyszukując nowości i w supermarketach wybierając dojrzałe pomidory i granaty. Próbuję pokazać jak tu się żyje, a nie tylko podróżuje. Rozmawiam z ludzmi, którzy tu żyją , obserwuję ludzi, którzy tu mieszkają i staram się ich zobaczyć i usłyszeć. A przede wszystkim sama próbuję tutaj żyć. Normalnie, tak po prostu. I może kiedyś napiszę książkę, ale dopiero wtedy, kiedy choć trochę Indie zrozumiem, kiedy nauczę się chodzić zanim zacznę biegać.
A co z Indiami w Indiach?
Indii w Indiach jest tyle ile ktoś chce i potrafi zobaczyć...
Mim
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...