Dzisiaj serwuję coś lekkiego i przyjemnego. Bo w taką kategorię książka Kalicińskiej idealnie się wpasowuje.
"Fikołki na trzepaku" dostałam od siostry – ot tak, bez okazji. Uwielbiam takie niespodzianki.
W tej książce autorka robi spory krok do tyłu. Wracamy do przeszłości. I do dzieciństwa. Niby nic, powiecie. Nie ona pierwsza, nie ostatnia o takie wspomnienia się pokusiła. To prawda. Ale ona zrobiła to w sposób niezwykle urzekający! Czytasz i się uśmiechasz do siebie. Zatrzymujesz się i rozmyślasz. Zajadasz się słowami. Mogłabym w tym miejscu przytoczyć wiele fragmentów, ale nie chcę odbierać Czytelnikom przyjemności poznania "Fikołków ...".
Smakowity a zarazem prosty język, jest ogromną zaletą tej książki. Autorka, jak na tacy, podaje nam koktajl swoich wspomnień. Warto się częstować.
Mamy zatem stryjów i stryjenki, mamy babciny barszcz czerwony i chleb smażony z cukrem. Mamy podwórko i pozdzierane kolana. Mamy wiejskie wakacje i pobyt w Moskwie. Ogromnym plusem "Fikołków…" są fotografie. Prawdziwe fotografie, wprost z rodzinnych albumów. Warto im się dokładnie przyjrzeć. Wywołują uśmiech na twarzy.
W książce jest praktycznie wszystko. Poruszone zostało wiele tematów, za wyjątkiem jednego. Nie znajdziemy w niej wątków politycznych. A przecież, autorka rocznik '56, mogłaby napisać wiele. Celowo tego nie zrobiła. I świadomie podzieliła się z nami tylko sielankową stroną swoich lat dziecięcych.
Aneta Starosta
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...