Problem: platoniczna miłość do szpiku kości.
Metoda rozpatrzenia problemu: autoanaliza uczuć w celu wykluczenia choroby psychicznej.
Ogólna formuła tematu: kobieta rozpaczliwie pragnie zobaczyć jeszcze raz obiekt miłości.
Forma i charakter: tekst romantyczny z przymrużeniem oka.
Serce drgnęło i drga nieustannie
Chodziłam podenerwowana i nic nie jadłam. Dopiero po północy taki głód mnie wziął, że podeszłam w końcu do tureckiego stołu i zaczęłam kosztować potraw. Pech chciał (pech albo szczęście, jak to nazwać – nie wiem), że on również podszedł i wraz ze mną zaczął jeść klopsiki. Klopsiki! Doprawdy uroczy temat do rozmowy… Miałam ochotę wcisnąć sobie widelec od klopsików w serce i umrzeć na miejscu, aby nie czuć tego spięcia w środku.
A wystarczyłoby 20 sekund odwagi i powiedziałabym coś. Nie bezpośrednio – nie jestem szurnięta, ale chociaż dwuznacznie. Nie mogłam powiedzieć nic, co miałoby większe znaczenie, niż moje upodobania kulinarne… Zacięłam się. Mój mózg po prostu się wyłączył (jak mogłeś draniu mi to zrobić?!). Miałam niemowlęce IQ (żeby nie powiedzieć cielęce) i chciało mi się płakać. Pomyślałam sobie: „Wyjdę, ucieknę, skoczę do jeziora i utopię się.” Ale po sekundzie zorientowałam się, że nie mogę się ot tak utopić, no bo jak? Człowiek instynktownie płynie ku powierzchni. Zmieniłam wcześniejszą myśl na: „Wyjdę, ucieknę, wbiję sobie widelec od klopsików w serce, skoczę do jeziora i utopię się”. Nie, nie, nie! Przecież nie mogę się utopić będąc już martwą!
Cały mój plan diabli wzięli.
Musiałam zostać…
Poczekalnia uczuć
Z godziny na godzinę byłam coraz bardziej zmęczona, ale nie chciałam wracać do domu. Chciałam tak siedzieć i czekać. No i tak było. Czekałam. Ciężko stwierdzić na co. Na zakończenie? Przecież tak naprawdę nic się nie stało. Może więc czekałam na to, aby coś się wydarzyło..? No ale z mózgiem w stanie śpiączki to bym nawet niczego nie zauważyła. Choćby mnie w ramiona wziął jak wariat, miłość wyznał i powiedział, że do końca życia chce ze mną te klopsiki jeść… Marzenia, marzenia… I ja głupia wśród nich łudząca się, że człowiek, który ledwo mnie zna może coś do mnie czuć. Albo chociaż myśleć o mnie. W kategorii nie emocjonalnej, a jedynie tak po prostu myśleć o mnie, że jestem sobie taka ja ze sztucznym diamentem na bucie i obwiniam się za to, co zaszło, choć nie zaszło nic…
Z pewnością o mnie nie myśli. A może myśli? Albo nie chce myśleć, bo już myślał i myśli, że te myśli o mnie, to złe myśli… A ja o nim myślę? Ja już nie myślę, ja już wariuję za nim i choć rozsądek mi mówi: „Zwolnij, nie pędź tak, dokąd biegniesz?”, to ja żyję życiem jakby on w tym życiu był obok mnie… To straszne jakie projekcje tworzy człowiek, tylko po to aby zapełnić w sercu dziurę, której tak naprawdę godzinę temu nie było. To straszne jakie kłody pod nogi rzuca nam los i bezlitośnie przygląda się , czy przejdziemy tę drogę, czy nie… Czy wytrwamy… Czy zawrócimy… Lub czy w ogóle postawimy pierwszy krok ku nowemu, nieznanemu nam dotąd…Obcemu?
Na pożegnanie pocałowałam go w policzek. Jak tego dokonałam, do dziś się głowię. To był impuls, który pojawił się w ostatniej sekundzie, kiedy mogłam jeszcze na niego spojrzeć. Po pożegnaniu nie patrzyłam za nim, nie oglądałam się… Biegłam do domu. Ciszę na klatce mojego bloku zagłuszyło moje odetchnięcie z ulgą.
I zniknął.
A ja, stanęłam na środku klatki, przed drzwiami do mieszkania i złapałam się za głowę. Pomyślałam: „Czy ty, wstrętna babo do reszty zgłupiałaś?”. Widocznie zgłupiałam, bo… poczułam się dobrze z tym. Dopiero w domu uświadomiłam sobie, że jestem kobietą rozsądną, romantyczną ale najwyraźniej strachliwą. Czego ja się boję? Nie mam nic do stracenia. Jedynie 20 sekund odwagi. Tyle mogę stracić… 20 sekund na to, aby powiedzieć mu, że zwariowałam na jego punkcie, i że bardzo intensywnym środkiem energetyzującym jest świadomość, że jeszcze mogę go spotkać. Czy chcę go spotkać? Chcę. I obiecuję sobie, że jak do tego dojdzie, to wyduszę z siebie wszystko.
(ciąg dalszy nastąpi)
Karolina Kwiatkowska
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...