"Trudno tak, razem być nam ze sobą, bez siebie nie jest lżej"
Czytając książkę David'a Foenkinos'a "Nasze rozstania", bez ustanku, kołatała mi w głowie piosenka Edyty Bartosiewicz i Krawczyka, "Trudno tak".
Oto poznajemy parę; Pana Fritz i Panią Alice, którzy przez 23 lata rozstają się i schodzą, bo bez siebie żyć nie mogą, ale razem też jest im trudno. Nie bez powodu nawiązałam do filmu "Pan i Pani Smith".Ich kłótnie są równie zajadłe jak w tytułowym filmie, a namiętność równie silna. Kiedy w końcu udaje im się znaleźć przed ołtarzem, nieoczekiwane zdarzenie, niczym tsunami, zdmuchuje ich związek z powierzchni ziemi.
Całą historie poznajemy oczami Fritza. To jego emocje targają i nas. Poznajemy tylko jedną stronę medalu i ten medal nie jest zawsze bez skazy i rys. Poznajemy parę ludzi, którzy tak naprawdę nie powinni ze sobą być i nie wiemy do końca co właściwie ich ku sobie pcha.
Myślę sobie, że lepiej by było dla tych dwojga, żeby ich miłość nigdy nie ujrzała światła dziennego. Została nie wypowiedziana .Pozostała w sferze marzeń i była jak w piosence Bajora
W białych zim białych wierszach
Złotych sierpnia pokojach
Moja miłość największa
Nie wie nic, że jest moja
Czas ją syci jak wino
Wyobraźnia upiększa
Moją miłość jedyną
Moją miłość największą
Te nieustane emocje, które szarpią i ranią bohaterów, nijak nie pomagają ich miłości. Ta miłość nie dość, że się nie rozwija, nie ewoluuj ku lepszemu, to jeszcze rani po drodze innych, którzy nieświadomi niczego, wpakowują się w sam środek tego nieszczęśliwego układu. A gdyby tak, znów jak w piosence, spotkać się dopiero po latach?
Może kiedyś, po latach
Jednak szepnę nieśmiało
"Kiedyś, tamtego lata
Strasznie panią kochałem"
A ty przerwiesz w pół zdania
Me wyznania zabawne
"I ja pana kochałam
Wtedy latem i dawniej"
Ofiar byłoby znacznie mniej, rany znacznie płytsze ,a koniec mógłby być dokładnie taki sam.
Zostałaby tylko nutka żalu, która cichutko targałaby bohaterów, w tym dziwnym świecie, Miłości Niewyznanych.
"Nasze rozstania", to idealna propozycja na zbliżające się walentynki. Aura sprzyja. Koc, kubek gorącej czekolady z cynamonem i 250 stronicowy romans, ze szczęśliwym zakończeniem, choć nie takim jak myślicie. To książka, która doskonale Was otuli. Niebanalna, wysublimowana. Niezwykle delikatna, niczym puszysta pianka na kawie. Doskonałe studium ludzkich osobowości okraszone wyszukanym humorem i ironią. No i ten magiczny Paryż, który sprawia, że od razu mamy ochotę na francuskie bagietki, francuską zupę cebulową, a pod koniec książki, gorącą czekoladę natychmiast zamieniamy na czerwone wino i pijemy zdrowie zakochanych. I sami mamy ochotę znaleźć się w ich gronie.
Redakcja
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...