Ostatnio miałam niesamowite szczęście wypróbowania jednego z Dań Babci Zosi firmy SYS. Zupełnie przypadkiem wpadł mi w ręce Barszcz ukraiński i przyznaję, że zanim go ugotowałam, musiał nabrać mocy urzędowej, czyli poleżeć w szafce i poczekać na stosowną chwilę.
Kiedy wreszcie nadszedł ten dzień, że postanowiłam go wykorzystać, pierwsze co zrobiłam to przeczytałam wszystko, co producent zamieścił na opakowaniu.
Już na wstępie przygoda z tym nieznanym mi wcześniej produktem zapowiadała się zachęcająco. „Barszcz ukraiński z suszonych warzyw. (…) Użyte w zupach warzywa sami uprawiamy i suszymy (…)” I jak tu nie ulec czarowi tego cudeńka?
Tylko naturalne składniki, bez konserwantów, aromatów, chemicznych wzmacniaczy smaku… Właściwie to myślałam, że takie produkty już nie istnieją… z tego wniosek, że szybko przyzwyczajamy się do tego, co mamy na co dzień, czyli chemia, chemia i raz jeszcze chemia.
No tak, ale skład to jedno, a smak drugie i zdarza się, że człowiek się rozczarowuje. Pomimo więc całego mojego zapału do przygotowania Dania Babci Zosi pozostawał ten margines wątpliwości: co z tego wyniknie i czy da się to zjeść. Samo jednak się nie ugotuje, więc przystąpiłam do działania – zgodnego z instrukcją na opakowaniu.
Zawartość torebki z warzywami wsypałam do 1 litra zimnej wody dodając łyżkę oleju. I już tutaj spotkała mnie miła niespodzianka, bo te suszone warzywa to były całkiem spore kawałki, a nie jakieś bezkształtne zmiażdżone wióry.
Całość trzeba gotować przez 20 minut od zawrzenia. Z przyjemnością patrzyłam, jak bezbarwna do tej pory woda nabiera kolorów. A po chwili poczułam, jakbym naprawdę przeniosła się do starej babcinej kuchni w małym domku pod lasem, z dala od zgiełku i ulicznego brudu. Po tych 20 minutach dodałam mieszankę przypraw i gotowałam barszcz jeszcze 5 minut.
Tak cudownie pachniał i wyglądał, że nie mogłam się powstrzymać i nie spróbować. Smak dorównywał aromatowi roznoszącemu się po kuchni, więc czym prędzej położyłam jeszcze na każdym talerzu po łyżce gęstej kwaśnej śmietany, wymieszałam i dumnie zaniosłam domownikom.
Zobaczyć te błogie miny – bezcenne. Jedyny malutki minusik jest taki, że na opakowaniu było zaznaczone, że jest to opakowanie na 4 osoby. Producent jednak chyba nie pomyślał, że coś tak smacznego to chce się jeść i jeść, więc myślę, że faktycznie wystarczy zaledwie na 3 talerze, ale za to pełne.
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...