Z pewnością każdy z nas spotkał się kiedyś z piosenką, słuchając której pomyślał: „o czym on śpiewa?”. Nie byłoby w tym nic dziwnego – wszak wtopy i gnioty spotykane są wszędzie – gdyby nie fakt, że takie zjawiska mają miejsce coraz częściej. Czasem mam wrażenie, że cała playlista rozgłośni radiowych składa się z piosenek, które można nazwać po prostu „nieporozumieniem”. Postanowiłam przyjrzeć się temu bliżej i wzięłam pod lupę kilka polskich piosenek.
Na początek zespół Feel i słynne pomarańcze w pustej szklance („w pustej szklance pomarańcze to dobytek mój”). Do dziś zachodzę w głowę, czy te pomarańcze są w tej szklance, czy ich nie ma? I jak odbierać metaforę dobytku? Na siłę można podciągnąć to pod optymizm – to, że w szklance są pomarańcze sprawia, że szklanka jest do połowy pełna. Ten optymizm z kolei można uznać za dobytek Kupichy, który oświadcza nam, że nie posiada nic, prócz pozytywnego nastawienia do życia. Miałoby to jakiś sens, gdyby nie te koszmarne pomarańcze. Dlaczego nie mandarynki? I ile zmieści się ich w szklance? Wejdzie choć jedna...? Może są obrane ze skórki..? A może ten tekst jest idiotyczny po prostu, tak jak kolejny:”piękne usta, jasne dłonie, czyste myśli”. O Boże i mówi tak, jak ja!”. Piękne usta i czyste myśli są jak najbardziej w porządku, ale jasne dłonie? To znaczy jakie? To są dłonie nieopalone, dłonie azjatki, czy kobiety, która nie kala się pracą w polu i jest wolna od brudu? Niech mi ktoś wyjaśni, bo jasne dłonie kojarzą mi się z bladością, a bladość ze śmiercią – ale zapewne nie o to Piotrkowi chodziło. No i „mówi tak, jak ja!” - to jest dla mnie zagadka, której nie jestem w stanie rozszyfrować. Cały tekst jest niespójny i sprawia wrażenie nieprzemyślanej sklejaniny jakichś zwrotów, które dobrze pasują do rytmu. Przekazu w tym nie ma żadnego. Początek „jest już ciemno, ale wszystko jedno” doskonale opisuje twórczość Kupichy. Ciemność, pomarańcze w szklankach, jasne dłonie, ludzie mówiący jego głosem – to jakaś makabryczna faza, w której Piotrek jeszcze nawołuje, żeby przyjść do niego i poczuć się swobodnie! O zgrozo!
Następnym, wartym uwagi poematem, jest utwór Piaska:”I jeszcze wierzę w to, że zawsze jakaś jest raz lepsza gorsza raz pogoda nie zostawi nigdy mnie, a jeśli chcę się nią dzielić, to kiedy?”. Celowo nie wstawiałam wszystkich przecinków w tej frazie, bo jest ona tak połamana, że nie mam nawet pewności jak ją podzielić. Domyślam się jednak, że Piasek chciał dość wzniośle opisać pogodę, która jest z nim zawsze – zła lub dobra – i nigdy go nie opuszcza. W dodatku śpiewa, że chciałby się nią dzielić – cóż za altruizm – tylko, nie wie kiedy. Podpowiadam zatem: najlepiej wtedy, kiedy świeci słońce – bowiem wszyscy będziemy wówczas zadowoleni.
W trzeciej kolejności zacytuję naszą samozwańczą królowę Dodę: „gdy nie przypomną twarze się, które przez was oczy ich nie zaśmiały się”. Właściwie cały tekst piosenki „Znak pokoju” poległ w walce z logiką, ale ten fragment zdecydowanie woła o pomstę do nieba. Nie miałabym żalu do Dody, gdyby była kompozytorem i większość swoich artystycznych wizji ukazywałaby głównie w muzyce i aranżacji – czasem tak jest, że świetni kompozytorzy nie potrafią pisać dobrych tekstów i często zatrudniają tekściarzy - tyle, że w tym przypadku Doda mogła się przyłożyć, skoro autorem muzyki jest Brian Adams...
A teraz prawdziwa perła – Szymon Wydra i jego utwór, w którym śpiewa: „Boże mój jak ja jej to powiem, że ja już dłużej tak nie mogę, muszę żyć życiem towarzyskim”. Całe przesłanie tej piosenki jest takie, że Szymon prosi Boga, aby uświadomił On jego dziewczynie, że dla niego najważniejsza jest impreza. To ci dopiero złote runo! Tylko pogratulować ambicji w kreowaniu marzeń i śmiałości w proszeniu Boga o ich spełnienie. Uważam, że jest to trochę lekceważące i umniejszające dla samego Boga. Choć podejrzewam, że jest On na tyle łaskawy, że znajdzie trochę czasu między wysłuchiwaniem modlitw ludzi umierających z głodu, chorych, bezdomnych, opuszczonych, czy skrzywdzonych i wysłucha także naszego Szymona oraz jego pragnienia imprezowania. Spodziewałam się czegoś więcej po Wydrze. Sądziłam, że jest inteligentnym facetem z artystyczną duszą – jakże się myliłam. Kiedy najpierw zaśpiewał: „Do nieba nie chodzę, bo jest mi nie po drodze”, to zaświeciła mi się lampka. Myślę, że jak nadal będzie pisał takie teksty, to z pewnością nie zajdzie do nieba, co jedynie utknie na jakiejś imprezie. Czego z resztą pragnie, a więc w efekcie będzie to dla niego jak spełnienie marzeń.
A jeśli chodzi o nowości, to jakiś czas temu mieliśmy przyjemność usłyszeć nową piosenkę Michała Wiśniewskiego pt. „Filiżanka”, do której został nakręcony jakże wyrafinowany teledysk. Michał zachwyca nas swoim nowym wyglądem, wywołującym wspomnienia o „Ich troje” głosem oraz dwuznacznym tekstem: „Pije kawę, jest cudownie, pocałunków lekka pianka. Słodko pieści suche usta, moja panna filiżanka. Moja panna porcelana, cała w bieli delikatna, w środku diabeł i kochanka, z wierzchu anioł, żona i matka”. I teraz dylemat – czy on śpiewa o kobiecie, czy o filiżance? Żona, matka – te epitety wskazują na to, że Michał ma na myśli kobietę. Jednak dalej śpiewa: „Wie dokładnie gdzie jej miejsce, gdy odstawiam ją na spodek, czasem lekko zastepuje jakiś standard, gdy odchodzę”. Ten wers z kolei zdaje się opowiadać o filiżance. Chyba, że zwrot „odstawianie na spodek” doczekał się swojego miejsca w slangu i oznacza coś, czego nie chcę sobie wyobrażać nawet. I jeszcze to stepowanie. Już sobie wyobrażam: Michał odstawia w pośpiechu filiżankę na spodek, a ta – wnet upadająca – drży na talerzyku jeszcze chwilę, zanim spokojnie na nim spocznie. Brzmi jak kiepska poezja, ale ma o wiele więcej sensu, niż druga wersja - kontynuacja wizji z początku – a mianowicie odstawianie na spodek kobiety, która na nim stepuje! Chyba, że spodek to łóżko, a stepowanie to machanie na pożegnanie... Litości.
Całą noc mogłabym pisać o przesłaniach naszych polskich artystów, którzy wymyślają co rusz dziwniejsze metafory. Niestety wychodzą z tego katastrofy, których człowiek nie jest w stanie pojąć. Zawsze można napisać, że „kulminacja autodestrukcyjnych wartości sięgnęła zenitu w systemie pieniądza”, ale czy ktoś to zrozumie? O ile słowa te napisze ktoś sławny i uznany, to ludzie pokiwają głowami i wzdychać będą nad głębią tej metafory. Ale fakt, że autorem jestem ja, nie dodaje żadnej wartości temu nielogicznemu bełkotowi, którym to zdanie w zasadzie jest.
Niewiele dzisiejszych polskich piosenek jest konkurencją dla tekstów Osieckiej, Krajewskiego, czy Cygana. Kiedyś warstwa liryczna miała całkiem inną funkcję. W ogóle miała funkcję! Odrywała ludzi od szarej codzienności, pociągała za sobą w świat autora. Była niczym poezja, opowieść. Co więcej – sami autorzy spełniali się w tych tekstach, były przemyślane i ważne dla nich. W tych czasach, to już raczej rzecz drugorzędna, a teksty piszą wokaliści, bo jest taniej. Nikt ich jednak nie poddaje wcześniejszej weryfikacji i nie sprawdza jakości ich tekstów. Tym bardziej, że dla branży muzycznej ważniejsze jest to, kto wykonuje tekst, a nie czy jest on dobry. Dziś lepiej sprzedaje się autorski tekst wokalisty, bo niby jest prawdziwy... To zaczęło wchodzić w modę, jak na scenie grało O.N.A. Chylińska sama pisała teksty i fani ją za to uwielbiali, była przez to autentyczna i docierała do tłumu. Tyle, że Agnieszka była w tym świetna i robiła kawał dobrej roboty, czego o reszcie naszych wziętych wokalistów powiedzieć nie można. Zlepek nielogicznych fraz nie czyni z autora autentycznego artysty, a przygłupa.
Karolina Kwiatkowska
Świetny tekst.
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...