Po tym wszystkim co działo się w mediach, po oskarżeniach, śledztwach i robieniu z tej tragedii taniej sensacji po prostu nie wiem, jakich słów użyć...
Książka Jerzego Andrzejczaka to literacki pomnik wystawiony tym, którzy 10 kwietnia zginęli. Zmarłych wspominają ich najbliżsi, toteż nie powinno dziwić, że mówią o nich w samych superlatywach. Ja natomiast nigdy nie byłam z tymi osobami związana emocjonalnie i utrwalił mi się, głównie z telewizji, nieco inny ich obraz, mniej polukrowany. Ale wzniosłość nie jest absolutnie wadą tej książki, gdyż przecież można się tego było spodziewać. Z drugiej strony warto jednak podkreślić, że książka ta ogromnie wzrusza, a najbardziej te fragmenty, które pokazują, jak bardzo człowiek jest nieprzygotowany na takie wiadomości. Na wiadomości, które sprawiają, że w jednej chwili cały świat wali się w gruzy.
Kolejną rzeczą na plus jest fakt, że książka ta to głównie wspomnienia. Nie ma tu polityki, roszczeń, pretensji. Jest za to ból i tęsknota tych, którzy pozostali. I wydaje mi się, że właśnie tu, a nie w telewizji, znajdziemy prawdziwe emocje związane z tym wydarzeniem.
Czytałam "96 końców świata" razem z mamą i zgodnie stwierdziłyśmy, że jest to bardzo dobre odskocznia od tego, co serwują media. Kolejną rocznicę mamy za sobą i wciąż pojawiają się pytania czego nas ta tragedia nauczyła, co się w nas, Polakach, od tego czasu zmieniło..?
Aneta Starosta
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...