Maj to czas matur. Dla wielu młodych ludzi egzamin dojrzałości stanowi przepustkę do przyszłości. Jeśli go zdadzą, będą mogli pójść na studia wyższe. Jeśli się nie uda, zostaje im poprawka lub rezygnacja z kontynuowania dalszej edukacji. Czy rzeczywiście niepowodzenia w kwestiach związanych ze szkołą przekładają się na nasze dalsze życie? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć poniżej.
Sam dobrze wspominam czas mojej matury. Traktowałem bowiem fakt, iż "dojrzałem w sensie edukacyjnym" bardzo dosłownie. Znałem jednak takich, którym to się niestety nie udało. Jedni podeszli do matury po raz drugi, inni zaś odłożyli edukację na później, stawiając na pierwszym planie znalezienie pracy. Historia zna też przypadki, kiedy to osoby wykształcone poniosły porażki, a ich mniej wyedukowani koledzy stali się bohaterami na miarę wielkich tego świata. Thomas Alva Edison, Albert Einstein czy Henry Ford - brak formalnego wykształcenia nie utrudnił im odniesienia sukcesu w swoich dziedzinach.
Niestety, z edukacją w naszym kraju (i nie tylko) jest trochę jak z Eurowizją. 14 maja, kiedy to zasiadłem przed telewizorem, mocno trzymałem kciuki za Michała Szpaka. Chłopak miał naprawdę dobrą piosenkę, a mimo to jury potraktowało go (moim zdaniem) w niesprawiedliwy sposób. Gdyby nie głosy publiczności, byłby zapewne gdzieś na szarym końcu. Podobały mi się także utwory reprezentantów Belgii, Cypru i Gruzji.
Eurowizyjne jury spełnia podobną funkcję, co twórcy systemów edukacyjnych. Trzeba stworzyć taką formę, która zaspokoi wszystkich - ułatwi robotę nauczycielom, zrówna możliwości uczniów do maksimum i będzie cacy. W szkole nie znosiłem dwóch rzeczy - tzw. "odpowiedzialności zbiorowej" oraz ciągłego powtarzania nauczycieli, że najważniejsze jest "zrealizowanie programu". Nie przekonują mnie argumenty, że to pierwsze może przydać się w przyszłości, bo ułatwi nam współpracę z innymi. Zanim bowiem staniemy się pracownikami dużej firmy, w której za błąd jednego gościa obrywa cały zespół, przeżyjemy ogromne rozczarowanie.
Powód? Cały tygodniami przygotowywaliśmy się do danego sprawdzianu i nagle jakiś delikwent postanawia obrazić nauczyciela, dzięki czemu i my otrzymujemy ocenę niedostateczną oraz obniżone sprawowanie. Życie nie jest sprawiedliwe, fakt, ale czy właśnie nie do sprawiedliwości należy w nim dążyć? Nie lepiej byłoby zasadą trzech kroków - wstawić łobuzowi naganę, sadzać go na kolejnych lekcjach samego w pierwszej ławce, a w ostateczności przenieść do innej klasy? Po co mają cierpieć pozostali, Bogu ducha winni uczniowie? Moim skromnym zdaniem, taka postawa nie mobilizuje młodzieży do poprawy swojego zachowania, a wręcz przeciwnie - sprawia, że dzieciaki tracą szacunek do grona pedagogicznego. A co z tym nieszczęsnym "programem"? Kiedy człowiek co drugie zajęcia słyszy - "czytajcie, bo musimy do końca roku przerobić to i tamto...", to z automatu w jego głowie pojawia się następująca myśl - "nauczę się tego dla świętego spokoju, coś tam zapamiętam, napiszę sprawdzian i będzie z głowy". Czyż w szkole nie o to chodzi, aby zdobywać przydatną wiedzę zamiast wkuwać na siłę coś, czego i tak potem nie będziemy pamiętać? Poniżej przedstawię Wam bardziej szczegółowo, co mam na myśli.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Idziemy na lekcję fizyki, będąc typowym humanistą. Mamy niemal 100-centową pewność, że polegniemy. Co nam zostaje? Nauczyć się na pamięć wzorów. Paradoksalnie jednak, na nic nam się to nie przyda, bo i tak nie zrozumiemy praktycznego zastosowania określonych schematów. Będziemy jedynie mieli w głowie jakieś liczby, które pomogą nam zaliczyć klasówkę, nic więcej. Dlatego właśnie jestem zwolennikiem powrotu dawnego systemu edukacyjnego w lekko zmodyfikowanej formie.
Siedem klas podstawówki zamiast durnego gimnazjum, które tylko rozdziela dobrze zintegrowanych ze sobą młodziaków. Jak sama nazwa wskazuje - to jest szkoła podstawowa. Będzie się więc w niej uczyć młodych ludzi podstaw języka polskiego, matematyki, przyrody (do czwartej klasy, by potem zastąpiły ją chemia, biologia, fizyka i geografia), techniki, informatyki oraz pozostałych przedmiotów. Moim zdaniem to doskonały okres na poznanie swoich możliwości i podjęcie decyzji dotyczącej dalszego kształcenia. Jeśli ktoś się czuje dobry w technicznych bądź zawodowych sprawach, niech wybierze technikum lub zawodówkę. W pierwszym przypadku skupi się na nauce określonego zawodu, w drugim zaś przygotowanie zawodowe połączy się z edukowaniem z bliskich danej specjalności przedmiotów (np. w technikum handlowym będzie kłaść się nacisk na rozszerzoną matematykę, a w technikum ochrony środowiska na biologię i chemię).
Liceum powinno być podzielone według zdolności - ściśli uczą się swojego, podobnie jak humaniści, a trzy lata nauki zakończone są praktycznym egzaminem, pozwalającym uczniom na pokazanie swojej kreatywności (informatycy tworzą określone oprogramowanie, zaś historycy robią inscenizację danego wydarzenia z przeszłości lub też opowiadają o takowym, zwracając uwagę na to, w jakim stopniu wpłynęło ono na współczesność).
A co z tym wszystkim mają wspólnego Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2016? To, że zamierzam je oglądać, mimo iż piłkarz ze mnie marny. I tu mam doskonały pretekst do podzielenia się z Wami refleksją na temat lekcji W-Fu. Nie wszyscy uczniowie dobrze grają w nogę i siatkówkę. Czyż nie lepszym sposobem byłoby np. stworzenie grup (i tak wychowanie fizyczne to zajęcia łączone, w których udział bierze zazwyczaj kilka równoległych klas) na zasadzie przydziału do konkretnych dyscyplin sportowych? Jedni idą na basen, drudzy na siłownię, a trzeci na boisko (dodajmy do tego jeszcze np. lekkoatletykę, taniec i szermierkę). Dobrym pomysłem byłoby także zorganizowanie dodatkowych zajęć z samoobrony, biorąc pod uwagę czasy, w jakich żyjemy.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, iż niektóre z powyższych pomysłów mogą zdać się Wam co najmniej zabawne (choć współczesna rzeczywistość jest tak pogmatwana, że trudno rozróżnić, co jest na serio, a co żartem), nie mniej jednak mam nadzieję, że niektóre z nich uznacie za słuszne. Nikt z nas bowiem nie chciałby, aby uczył go nauczyciel pozbawiony pasji oraz umiejętności bezstronnej komunikacji. PS. Korzystając z okazji, pozdrawiam wszystkich nauczycieli "z powołania"! Dobrze, że jesteście.
Elvis Srzelecki
Kwasy to temat, który powraca z ogromnym echem jesienią i pozostaje z nami zazwyczaj przez całą zimę. Ta pora roku pozwala odrobinę zaszaleć ze składnikami ...
Zima to wyjątkowo trudny okres dla skóry, szczególnie tej wrażliwej, nadreaktywnej, czy suchej. Mróz, zmiany temperatury, wiatr i suche powietrze w pomieszczeniach ...
Mikołajki tuż tuż, został miesiąc do świąt więc to idealny moment, aby pomyśleć o prezentach na Gwiazdkę. Nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę i w ...